czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 11


 
Nie chciałam go budzić, tak słodko spał. Postanowiłam, że pójdę się ubrać - ogółem ogarnąć. Weszłam do łazienki, spojrzałam w lustro i sama do siebie się uśmiechnęłam. Ubrałam się w czarny bardzo uniwersalny dres, zrobiłam koński ogon, rzęsy musnęłam tuszem, a na usta nałożyłam pomadkę nawilżającą. Jakby to powiedziała jedna z blogerek: casual OOTD. Przecież nie będę się stroić dla jakiegoś tam siatkarza który śpi otulony w mój różowy kocyk. Pffy.. No proszę Was!

W każdym razie, kiedy wyszłam z łazienki chciałam podejść do kwiatów

 
- Stój…
- To ty już nie śpisz? - odwróciłam się do niego z wielkim bananem
- Jezu, jaka ta sofa jest niewygodna – przeciągnął się
- Trzeba mnie było obudzić to byśmy coś razem wymyślili, nie musiał byś się gnieść
- Dobra nie ważne. To dla Ciebie – wręczył mi torebeczkę z prezentem
- Ojej, nie wiem co powiedzieć… Piękny kubek… Zawsze o takim marzyłam… – w torebeczce był kubek z kolażem w całości poświęconym Karolowi
- Hahaha, ja to umiem uszczęśliwić kobietę. To jest oczywiście żart, ale możesz zatrzymać
- To będzie mój nowy kubek na kawę jak już dotrę do Monachium
- Wyjeżdżasz?
- Tak ale tylko na dwa tygodnie
- Smuteczek… - wytarł teatralnie łezkę która rzekomo spływała mu po policzku – Zgadnij w której ręce?
- W… Lewej?
- Pusto! Ha, naszyjnik dla mnie! – pokazał mi język a ja nie zostałam dłużna
- Pamiętaj Karolku zawsze jak kobieta mówi w lewej chodzi jej o prawą
- No dobra, i tak nie lubię takich rzeczy. Odwróć się
- A nie moż…
- Nie, nie mogę. Zobaczysz dopiero jak Ci zapnę, spokojnie
- Ja jestem bardzo spokojna – odwróciłam się do niego, a on zaciągnął się zapachem moich perfum. Zawsze lubiłam dobre perfumy, wydaje mi się, że to jest właśnie wizytówka kobiety. Kiedy byłam trochę młodsza to szczerze wolałam kupić sobie perfumy niż koleją beznadziejną koszulkę. Moje koleżanki wracały obładowane torbami, a ja z jednym małym pudełeczkiem.
- Ładne perfumy
- Dziękuję – powiedziałam i dosłownie utonęłam w jego oczach – Ee… To ja  idę do lustra – podeszłam i zobaczyłam śliczny naszyjnik. Nie wiem za bardzo jak go opisać więc zrobię to bardzo prosto; jest to złoty chłopiec Lilou. Najzwyczajniejszy złoty chłopiec.
- Podoba się? – stanął za mną i zbliżył się do mojej szyi 
- Jest śliczny, dziękuję, a mogę wiedzieć co robisz?
- Nieziemskie masz te perfumy
- Dzięki – byłam zdezorientowana całą tą sytuacją. Jednak nie codziennie wącha Cię mistrz świata – Uprzedzam twoje kolejne pytanie: Chanel – Chance
- Skąd wiedziałaś, że akurat o to zapytam?
- Intuicja?
- Hah, no tak… Muszę się już zbierać na trening…
- Jak będziesz miał ochotę to wpadnij po
- To będę koło 18, pasuje?
- Tak, tak pasuje – pożegnałam go uśmiechem i szczerze byłam trochę zaskoczona tym wszystkim. Jak on się tu w ogóle znalazł? Kto go wpuścił?

 
Kiedy wyszedł z mojego pokoju, w końcu mogłam nacieszyć się kwiatami. Nie ma słów żeby je opisać. Były goździki, róże i mnóstwo innych. Wszystko przewiązane różową wstążką.
Podeszłam do kocyka który leżał na sofie, chciałam go złożyć i spakować do walizki i teraz to ja zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Na mój gust też Chanel. W perfumach marki Chanel czuć taką nutkę perfum starszej pani. To dla nich charakterystyczne, taki znak rozpoznawczy. Nie jestem pewna, ale jako fanka ich zapachów damskich jak i męskich to mogło być Chanel Allure.

Spakowałam kocyk do walizki, włożyłam tam też kilka innych rzeczy i ktoś zapukał
- Proszę!
- Cześć, mogę?
- Tak, proszę… - zrobiłam oczy jak pięć złotych bo zobaczyłam mojego lekarza prowadzącego. A ten co tu robi? Chyba miał być na urlopie…
- Ja dziś stricte prywatnie
- Aha, miał być Pan chyba na urlopie? – co, jakie prywatnie? Ja się nie znam, ale uważam, że to mało profesjonalne zachowanie z jego strony
- Nie Pan. Konrad, bardzo mi miło
- Kamila… - powiedziałam podając mu rękę - To co ty robisz?
- Przyszedłem zapytać jak się czujesz
- Dobrze… Jutro do domu, już marzę o tym żeby się wyspać we własnym łóżku – powiedziałam rozmarzona o swoim wygodnym łóżku i ciepłą kołdrą
- Aaa, no tak. Ja tyle szczęścia nie mam. Jutro wyjeżdżam do Monachium na szkolenie
- Tak? Ha, ja też jadę do Monachium, tylko, że nie na szkolenie, a trochę pomieszkać
- Słuchaj, a może się czegoś napijesz? Na dobry początek dnia polecam zieloną herbatę
- Kawę?
- W życiu! Na pusty żołądek nie dam Ci kawy, to bardzo niezdrowe
- A ty zawsze taki przepisowy?
- Nie… Ale to naprawdę niezdrowe, a tak w ogóle to od kawy zęby… - nie dokończył bo do mojego pokoju weszła Pani ze śniadankiem. Zadawałam sobie pytanie czego on może chcieć? Nie powiem, bo przystojny jest i to bardzo. Wysoki (na oko nie dużo niższy od Kłosa) brunet o piwnych oczach. Wybielone zęby, modnie ubrany i pachnie podobnie do Kłosa, Allure? Boże, dlaczego ja go porównuje do Karola?! Nie, nie Kami… No to zacznijmy jeszcze raz: wysoki brunet ok. 190cm, niebieskie oczy, modnie ubrany, wybielone ząbki i naprawdę dobrze pachnie – jeśli w ogóle można tak powiedzieć. Kami dlaczego ty do jasnej cholery patrzysz tylko na wygląd zewnętrzny?! Z drugiej strony tak to jest jak się przystojnie zacznie dzień!
Muszę jednak przyznać, że Konrad zyskuje przy bliższym spotkaniu. Na początku mądrzył się tym, że jest lekarzem. Opowiadał jaki to on jest świetny w tym co robi, a ja przytakiwałam. Później jednak stopniowo zaczął się otwierać i naprawdę bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało.
Naszą zaciętą konwersacje na temat Niemiec przerwali moi rodzice. Jak zareagowali kiedy go zobaczyli? Mama była zachwycona, a tata skutecznie go wyprosił mówiąc, że nie lubi lekarzy. Wymieniliśmy numery telefonów i postanowiliśmy, że będąc w Monachium postaramy się spotkać.

 
- Czego on chciał?
- Tato, mogłeś być milszy
- Zadałem pytanie!
- Tak po prostu przyszedł zapytać jak się czuje.
- Już ja się go zapytam jak się czuje – ta powaga krwi wymaga
- Tomek, dlaczego się tak denerwujesz? – zapytała poddenerwowana mama
- Bo nie lubię lekarzy!
- Skąd wiesz jaki on jest? – wtrąciłam
- Bo widzę, sama spójrz, kto chodzi tak ubrany? – on był naprawdę modnie ubrany… - jakieś rureczki, conversiki, co to jest? Przedszkole? Czy chociaż jeden siatkarz chodzi tak ubrany?
- A więc o to chodzi! On nie jest siatkarzem!
- No nie jest na pewno, ciekawe czy umiałby piłkę odbić… Kamilko mamy dla Ciebie prezent! – szybka zmiana drażliwego tematu
- Czuję się rozpieszczana…
- Kupiliśmy Ci mieszkanie na pilnie strzeżonym osiedlu w Monachium. Mieszkają tam same gwiazdy i kilka mało znanych bogaczy. Piękne 300m2, taras, dwa garaże a w nich kolejne niespodzianki, ale je zobaczysz na miejscu

Przez chwilę myślałam, że to jakiś żart.
- Dziękuję! –  rzuciłam się im na szyję – Przepraszam, że to powiem, ale nie mogliście kupić gdzieś w Polsce?
- Stwierdziliśmy, że w Niemczech będziesz się czuła bezpieczniej – wyjaśniła mi mama – Zaczniesz nowe życie. Zobaczysz spodoba Ci się.
- Czyli wyjeżdżam na stałe?
- No tak..
- Dlaczego zdecydowaliście o tym beze mnie?
- Jeśli uznasz, że wolisz Polskę wrócisz, nie ma problemu
- Jak to nie ma problemu? Kupiliście mieszkanie które kosztowało na pewno sporo…
- Ojej, tym się nie przejmuj coś się wymyśli – czasem chciałabym być tak wyluzowana jak mój tata

 
Pasuje tu piosenka Bednarka „Nie chcę wyjeżdżać stąd”. Na stałe do Niemiec… Wiem jak to zabrzmi, ale po niemiecku to ja umiem się tylko przedstawić. Jakoś nigdy nie było okazji się porządnie tego wszystkiego nauczyć. No wcześniej nie musiałam, przyjeżdżałam do Niemiec tylko na dwa, trzy dni do taty.

 

 
Hejka!
Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam wywiadówkę w szkole i… Sami wiecie.

Mały spoiler!!
Kamila wyjedzie do Niemiec, ale bardzo szybko będzie zmuszona wrócić. Pojawi się osoba która zmieni bardzo dużo w jej życiu. Czy Kamila będzie gotowa na takie zmiany? Czy dojdzie do pierwszego spotkania Kamili z Andrzejem Wroną? Co ukrywa Konrad?
To i więcej w nadchodzących rozdziałach :*
Serdecznie dziękuję za pomoc przy tworzeniu rozdziału Agacie – dzięki niej ma ręce i nogi      

          Pozdrawiam, do następnego Sally :*

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 10


- Tata! – krzyknęłam i na mojej twarzy zagościł uśmiech! Dawno go nie widziałam a tak poza tym to prawie się przewrócił wchodząc
- Cześć córeczko! – podbiegł rzucając walizki i mocno mnie przytulił – Jak się czujesz? – standardowe pytanie
- Nawet nieźle…
- Obiecuje Ci, że dowiem się kto to był – powiedział i pocałował mnie w czoło
- Ale co ty tu robisz? Nie miałeś być w Niemczech?
- Kami co to w ogóle za pytanie? Moja córcia jest w szpitalu a ja co, miałem na skypie z lekarzem rozmawiać? No proszę Cię…
- Dzień dobry! – przerwała nam pielęgniarka – Przyszłam przypomnieć, że za półtorej godzinki obchód. Pani Kamilo jak minęła noc? – No wiedziałam, że takie pytanie padnie… I co tu odpowiedzieć? Mamie powiedziałam, że spałam całą noc a przecież pielęgniarce kłamać nie będę.
- Nie mogłam spać…
- Rozumiem. Ale mam dobrą wiadomość, jeśli nic się nie wydarzy to w środę wróci Pani do domu
- Byłoby cudownie…
- A i dziś po południu przyjdzie do pani psycholog
- Co? Nic mi nie jest, niepotrzebny mi psycholog!
- Chcemy się tylko upewnić, że wypuszczamy panią zdrową, ocena psychologa jest niezbędna do wypisu
- Skoro musi…
- Niestety musi – uśmiechnęła się i wyszła

 
Moi rodzice wyszli razem z nią i poszli porozmawiać z lekarzem. Nie wiem o czym rozmawiali, ale chyba nie jest ze mną źle bo wrócili z dużo lepszym humorem. Kiedy wrócili dostałam od taty prezent, który poprawił mi humorek. Piękne białe szpilki od Louboutina. Wysokie, białe, lakierowane szpileczki prosto z salonu… Ahhh… Niestety moja radość nie potrwała długo bo jak zawsze prezent = trudna rozmowa. Tym razem rozmowa dotyczyła mojego wyjazdu do Niemiec. Tata bardzo chcę żebym po tym wszystkim wyjechała do niego. Długo o tym rozmawialiśmy. W między czasie dotarło do mnie śniadanko, które było… Podobno dobre, ale u mnie odezwał się brak apetytu.

No i wybiła dziewiąta. Ja naprawdę nie wiem czy Ci lekarze chodzą z zegarkiem w ręku bo byli u mnie punktualnie.

 
- Jak tam samopoczucie Pani Kamilo? – aha, a więc to jest mój lekarz prowadzący… Dobrze wiedzieć!
- Dzisiaj jest naprawdę dobrze
- Bardzo dobrze, bardzo się cieszę. Boli Panią brzuch?
- Trochę…
- Zwiększymy dawkę leku przeciwbólowego.. A kiedy boli Panią najbardziej?
- W nocy
- Na noc – powiedział, kierując słowa do asystentów (cała gromada ich za nim chodziła) – …widzę, że nie ma tu nic niepokojącego… W porządku nie męczymy już Pani. Teraz tak, ponieważ ja wybieram się na urlop i nie będzie mnie na Pani wypisie. Za jakieś 10 – 12 dni zgłosi się pani na USG, ale spokojnie proszę nie robić takich oczu. – ups… Chyba zauważył moją reakcje -  Musimy sprawdzić czy nie jest Pani w ciąży
- A nie da się tego teraz zrobić?
- Nie, nie teraz to niemożliwe, a przy okazji gdy pani tu przyjdzie na USG zrobimy też test na obecność wirusa HIV – mowę mi odjęło… Tyle badań…
- Ehh, no dobrze, przyjdę na pewno
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. To tyle z mojej strony, życzę wszystkiego dobrego. Do widzenia!
- Miłego urlopu, do widzenia

 
No i teraz zaczęło się rozmyślanie, co będzie jeśli przyjdę na USG i okaże się, że jestem w ciąży? Przecież to nie czas na dziecko… Co ja mu powiem, że co, że tatuś siedzi w więzieniu? Obym nie musiała tego robić.

Po obchodzie, za jakieś 15 min przyszedł policjant. Męczył mnie 2 godziny. Zadawał pytania na które nie wiem skąd miałabym znać odpowiedź. Szczerze nawet nie płakałam jak składałam zeznania… Byłam wściekła na siebie. Po co ja tyle wypiłam? Gdybym nie wypiła aż tyle mogłabym wrócić do domu o normalnej godzinie. No, ale to są wnioski typu co by było gdyby. Nie jestem osobą która lubi się nad sobą użalać, potrzebuje się wygadać, ale nie lubię kiedy ludzie mnie żałują. Co się stało już się nie odstanie. Najchętniej wyrzuciłabym wszystko co złe ze swojej pamięci, ale to co najgorsze zostaje z nami najdłużej – przynajmniej ze mną.

Po obiedzie przyszła do mnie Pani psycholog. Muszę przyznać, że uświadomiła mi kilka rzeczy. Nie pokazywałam tego, ale kiedy obudziłam się w szpitalu i miałbym żyletkę pod ręką to bym jej użyła… To straszne co taki jeden incydent robi z ludzka psychiką. Każda sytuacja która sprawia ból zostawia po sobie ślad, ale gwałt jest szczególnym okrucieństwem. Starasz się być silna, a w głębi duszy to Cię zabija. I właśnie od tego jest psycholog. Pomaga znaleźć inne wyjście z sytuacji niż żyletka czy lina. Mi jedno spotkanie naprawdę pomogło. Postanowiłam, że trzeba spiąć pośladki i iść do przodu. Pierwsze co zrobiłam gdy wyszła ode mnie pani psycholog to włączyłam komputer i zaczęłam szukać siłowni blisko mnie. Oczywiście, znalazło się kilka całkiem fajnych. Wybrałam dwie i postanowiłam, że sprawdzę gdzie jest lepiej. Posiedziałam trochę na Facebooku bo miałam kilka wiadomości od Mai i innych osób.

Gdy wszystko zrobiłam stwierdziłam, że prześpię się. Nie spałam całą noc i tak, to jest dobry pomysł. Idę spać. Już byłam w fazie słyszę co się dzieje dookoła ale śpię, kiedy do mojej sali weszła Maja.


- Kami!
- Majka!
- Jakbym Cię nie znała tak dobrze to pewnie siadłabym koło Ciebie i zaczęła się użalać ale z racji, że Cię już trochę znam to powiem tak: naprawdę strasznie wyglądasz bez makijażu.
- Hahha, Kocham Cię!
- Pewnie wszyscy Cię o to pytają, ale jak się czujesz?
- Jest dobrze...
- Zawsze jak mówisz takim tonem to coś nie gra. Mów co się dzieje
- Tata chce żebym wyjechała z nim do Niemiec na kilka tygodni...
- Kamila a może to nie jest głupi pomysł? Trochę o tym wszystkim zapomnisz, złapią go i wrócisz do Bełchatowa. Sama zobacz wszystko będzie Ci ten dzień przypominać
- A ty co byś zrobiła na moim miejscu?
- Jeżeli tylko miałabym taką możliwość to uwierz wyjechałabym jak najdalej stąd

Długo rozmawiałyśmy o tym wszystkim. Mieć takiego przyjaciela jak Maja to wielki skarb. I choć wyzywamy się od najgorszych to wiem, że zawszę mogę na nią liczyć i to jest chyba prawdziwa przyjaźń.
 Nie od początku było tak różowo. Nasze mamy się nie lubią i tak na prawdę to ani moja mama nie lubi Mai ani jej mama mnie. Dlaczego? Szczerze mówiąc  nie wiem. Kiedyś się podobno o coś pokłóciły i teraz nie przepadają za sobą. A my jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami na świecie.

- Muszę zadzwonić do Kłosa, że nie mogę przyjechać...
- On już wie
- Jak to? Skąd?
- Pierwszego dnia twoja mama rozmawiała z lekarzem i siedzieliśmy koło niej, no i chcąc nie chcąc usłyszeliśmy do kiedy planują, że zostaniesz w szpitalu
- Nawet nie mam do niego numeru... - powiedziałam zrezygnowana, a Kami wręczyła mi karteczkę do ręki - Co to?
- Jego numer. Zapisał wtedy gdy siedzieliśmy pod twoją salą
- Dziękuje - powiedziałam i mocno się do niej przytuliłam
- Jemu dziękuj. Stara lecę do domciu
- Jasne - powiedziałam i przypomniała mi się sytuacja z Karolem
- Jak wyjdziesz ze szpitala to zadzwoń, może jakaś kawa przed Monachium?
- O! Z chęcią, ale nie będę sama
- Co? Jesteś w ciąży?!
- Majka... Chodzi mi o ochronę... DEKLU!
- Miła jak zawsze... Paaa!
- Papa

Nawet nie wiem kiedy usnęłam. O tak! Kamila w końcu udało Ci się usnąć! Śniło mi się, że byłam z Wroną w zoo... No tak, to chyba przez te leki.
Kiedy się rano obudziłam zobaczyłam piękny, naprawdę najpiękniejszy bukiet kwiatów jaki kiedykolwiek widziałam. Koło niego stała torebeczka - taka jak na prezent - i Rafaello. Jejku ktoś wie co lubię. To będzie dobry dzień - pomyślałam
W mojej sali była wnęka a w niej stała sofa. Była mała, niewygodna i strasznie skrzypiała jak się na niej ktoś ruszał. Spojrzałam na nią i zobaczyłam naprawdę uroczy? Tak, uroczy widok. Zobaczyłam Karola Kłosa śpiącego w klubowych ubraniach pod różowym kocykiem. Wyglądał jak taki naleśnik prosto do schrupania.

Poprawka: To będzie idealny dzień!


********************************************************************************


Hejka!
Jest i ona dziesiąteczka!
Wybieracie się na jakiś mecz? Bo ja szczerze PlusLigę przesypiam... Byłam tylko na jednym meczu :p i było słabo...
Pozdrawiam Sally :*

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 9


 
Cały czas miałam wrażenie, że słyszę za sobą kroki. Było mi strasznie zimno bo miałam na sobie tylko podkoszulek i koszule, ale te dwadzieścia minut – tyle pokazała mi nawigacja – przeżyję. Dla bezpieczeństwa wyjęłam z zewnętrznej kieszonki torebki paralizator. Fajnie to brzmi, mała, drobna blondyneczka nosi przy sobie paralizator. Ale to tylko dla bezpieczeństwa. Nigdy nie miałam okazji go użyć.

Kiedy przyspieszałam kroku, ten ktoś za mną również. Kiedy się odwracałam ten ktoś opuszczał głowę, chciałam jak najszybciej wyjść z tego parku. . Przestraszyłam się. Zaczęłam biec, ten ktoś za mną też. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Chwilę biłam się z myślami co zrobić – odebrać żeby w razie czego ktoś wiedział co się ze mną dzieje czy nie odbierać i biec dalej.

Odebrałam i w tym momencie ten ktoś za mną wyrwał mi telefon z ręki i potrzaskał go. Chwyciłam paralizator, ale ten ktoś okazał się być silniejszy - to było raczej oczywiste. Wyrwał mi go z ręki i wyrzucił za siebie. Nie wiedziałam co zrobić… Zaczęłam krzyczeć, a ten ktoś mnie spoliczkował, tak mocno, że upadłam na ziemię. Przez moment miałam ciemno przed oczami, chyba – na pewno - uderzyłam głową o coś twardego. Kiedy odzyskałam świadomość zaczęłam czuć straszny ból. Ten ktoś kopał mnie po brzuchu.  Boże dlaczego to spotyka akurat mnie?

- Oddam Ci wszystko tylko przestań! – wykrzyczałam przez płacz
- Zamknij się kurwo! Dziś w nocy jesteś tylko dziwką! Zrozumiałaś?!

On chwycił mnie za ramiona i postawił na nogi. Próbował. Nie byłam w stanie na nich ustać. Nie to jakiś straszny sen! I znowu zaczął mnie bić. Wykręcał ręce. „Pomocy!” – krzyczałam, ale nikogo przecież nie było (tak mi się wydawało). Wtedy zza krzaków pojawił się drugi „kolega”! Wiedziałam… Nie mam szans… Chcę umrzeć! Nie zniosę tego dłużej! Oberwałam w nos. Ten ból, chyba mi go złamał… Już nie miałam siły walczyć i wtedy jeden z nich zaczął mnie rozbierać. I obleśnie całować! Całować? Nie, nie to nie były pocałunki. On błądził językiem po całym moim ciele. Każdy jego „pocałunek” był dla mnie jak ogień. Zaczął ściągać mi spodnie. Mimo tego, że nie miałam siły, próbowałam… Nie poddam się bez walki, w końcu tata mnie tego nauczył. Kopałam. Plułam na niego. I właśnie… Splunęłam mu prosto w twarz.

- Ta kurwa na mnie napluła! – powiedział jeden z nich
- Nie żyjesz! – odpowiedział mu drugi i kopnął mnie w plecy, nie umiałam oddychać
- Nawet nie wiesz jak chciałabym nie żyć… - pomyślałam i upadłam na ziemie

Wtedy wbił mi strzykawkę w rękę. Dosłownie kilka sekund i poczułam jak staję się bezwładna. Jestem ich zabawką… Ale chwileczkę… Dlaczego ja nie tracę świadomości? Wszystko co ze mną robili czułam… Płakałam… A nic nie mogłam zrobić… Ich dotyk, on był jak.. Nie wiem nawet do czego go porównać.. On był wszędzie, na mojej twarzy, na moich biodrach, nogach, brzuchu dosłownie wszędzie. Jeden z nich – ten który przyszedł później – szeptał mi bezczelnie do ucha, jaka ja jestem piękna. Jak on może? Gwałci dziewczynę, robi jej coś co sprawia jej ogromną krzywdę i szepcze jej coś takiego?! Zauważyłam, że ma na szyi tatuaż. Co tam jest napisane? Nie widzę… Nie wiem ile to wszystko trwało… Dla mnie to była wieczność.

W pewnym momencie odsunęli się i zaczęli na mnie pluć. A ja w dalszym ciągu nie mogłam nic zrobić… Znowu mnie czymś ukłuli i zaczęłam usypiać… Umieram?

Tak, bardzo chcę…
Chcę umrzeć… Nie będę umiała sobie z tym poradzić...

 
Obudziłam się… Było już widno. Słyszałam głosy ludzi. Jednak nie umarłam… Spojrzałam na siebie… Byłam zakrwawiona, posiniaczona i brudna. Wszystko wróciło, wszystko się przypomniało. Zaczęłam płakać, ale nawet na to nie miałam siły… Zaczęłam krzyczeć z całej mojej marnej siły.

 
***

 
- Kilka dni odpoczynku i kurde, czuć w nogach, ale…
- Ciii… Słyszysz?
- Co? Oj Wronka, Wronka chyba Ci ten urlopik na słuch poszedł..
- Zamknij się! O kurwa! Patrz! Jezu co jej się stało?!
- Ej, mała, popatrz na mnie! Dzwoń po pogotowie!
- A myślisz, że co robię?! Halo? Pogotowie…
- Patrz na mnie, cały czas na mnie patrz, dasz radę!

 
***

Gdy się obudziłam byłam w zupełnie innym miejscu… Pierwsze co zobaczyłam to moją mamę. Stała za szybą i rozmawiała z lekarzem, płakała… Nie chciałam żeby płakała przeze mnie.

 
- Dzień dobry! Jak się Pani czuje? – powiedziała urocza pielęgniarka i naprawdę ślicznym uśmiechem, nie zauważyłam jej
- Słabo… Znaczy słaba jestem…
- Podano pani silne leki, ale proszę się nie denerwować będzie lepiej. Musi Pani po prostu odpoczywać i zbierać siły
- Jak ja się tu znalazłam?
- Przywiozła Panią karetka, dwóch mężczyzn znalazło Panią w parku
- A kim oni byli? – kompletnie nie pamiętałam co się ze mną, tego ranka działo
- Niestety tego nie wiem, ale możliwe że jeden z nich to ten który czatuje za drzwiami odkąd Pani do nas trafiła – w tym momencie weszła moja mama
- Kochanie jak się czujesz? – powiedziała moja mama i uderzyła w płacz
- Mamo jak masz płakać to lepiej wyjdź! – odpowiedziałam, przeżyłam najgorszą noc w moim życiu a ona przyszła i zaczęła płakać przy łóżku. Ostatnie czego potrzebowałam to takie wsparcie.
- Pacjentka potrzebuje snu i odpoczynku. Jest późno, powinna Pani wrócić do domu położyć się spać, jutro będzie nowy dzień..
- Ale co Pani mówi..
- Mamo pani ma racje, przyjdź jutro. Nie mam ochoty z nikim dzisiaj rozmawiać – przerwałam jej
- Dobrze jak uważasz… Jestem pod telefonem. A, właśnie tu masz nowy – wręczyła mi do ręki nowy telefon, którym był taki sam jak poprzedni

 
Wyszła, a ja zostałam sama… Chciałam usnąć, ale wszystko do mnie wracało. Zadawałam sobie pytanie: co ja im zrobiłam? Dlaczego akurat JA? Wiedziałam jedno, obserwowali mnie. Robili to dłuższy czas. Widzieli gdzie jestem, o której wychodzę. Zastanawiałam się co będzie dalej, czy będę umiała wyjść gdziekolwiek sama? Czy jeszcze kiedyś będę musiała przechodzić przez takie piekło...? O drugiej w nocy przyszła do mnie pielęgniarka. Nigdy nie bałam się tak bardzo tego, że ktoś wchodzi. Moje serce wariowało.


- Spokojnie, jestem Małgorzata, jestem pielęgniarką – przedstawiła się
- Przepraszam, przestraszyłam się…
- Wiem, wiedzę na monitorze – uśmiechnęła się – przyszłam zobaczyć jak się czujesz
- Dobrze, tylko nie mogę spać…
- Musisz jakoś się przełamać, nic Ci tu nie grozi, wiesz, że powinnaś spać i zbierać siły. To co Ci podali strasznie wycieńczyło twój organizm, musimy go teraz zregenerować
- A co to było?
- O to musisz zapytać lekarza prowadzącego, jutro o dziewiątej przyjdzie tu na obchód. Będziesz mogła go zapytać o wszystko – powiedziała i chwyciła mnie za łapkę – No a teraz idź spać
- Dobrze – uśmiechnęłam się do niej – dziękuję za wszystko
- Od tego tu jestem, gdyby się coś działo to zawsze masz dzwonek, pamiętaj
- Oczywiście, pamiętam
- Śpij dobrze

 
Powiedziała to i wyszła z pokoju – albo sali nie wiem jak to nazwać – w którym leżałam. Do czwartej rano usiłowałam usnąć, bezskutecznie… Nie spałam całą noc.
O siódmej przyszła do mnie moja mama. Przyniosła mi jakieś ubrania i świeżą piżamkę.

 
- Spałaś w nocy?
- Tak spałam – skłamałam, ale wiem, że gdybym jej powiedziała prawdę wpadła by w histerię
- No to dobrze, ja nie spałam całą noc. Nie mogłam usnąć. Kochanie… Dziś przyjdzie policjant i złożysz zeznania – powiedziała i znowu miała łzy w oczach

- Mamo! No przestań! Będziesz płakać nad rozlanym mlekiem?! Co łzami mi tego nie cofniesz… Owszem bolało, ale mam dość… – przerwała osoba która z hukiem weszła do mojej sali.

 

 

 No i mamy dziewiątkę J Tak, wiem pojawiło się to czego nie lubicie – przekleństwa. Mam jednak nadzieje że przebolejecie to jakoś.

Dziękuję za 1000 wyświetleń bloga :* Mały sukces a dodaje skrzydeł J dziękuje jeszcze raz i do następnego ^^