Cały czas miałam
wrażenie, że słyszę za sobą kroki. Było mi strasznie zimno bo miałam na sobie
tylko podkoszulek i koszule, ale te dwadzieścia minut – tyle pokazała mi
nawigacja – przeżyję. Dla bezpieczeństwa wyjęłam z zewnętrznej kieszonki
torebki paralizator. Fajnie to brzmi, mała, drobna blondyneczka nosi przy sobie
paralizator. Ale to tylko dla bezpieczeństwa. Nigdy nie miałam okazji go użyć.
Kiedy przyspieszałam
kroku, ten ktoś za mną również. Kiedy się odwracałam ten ktoś opuszczał głowę,
chciałam jak najszybciej wyjść z tego parku. . Przestraszyłam się. Zaczęłam
biec, ten ktoś za mną też. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Chwilę biłam
się z myślami co zrobić – odebrać żeby w razie czego ktoś wiedział co się ze
mną dzieje czy nie odbierać i biec dalej.
Odebrałam i w tym
momencie ten ktoś za mną wyrwał mi telefon z ręki i potrzaskał go. Chwyciłam
paralizator, ale ten ktoś okazał się być silniejszy - to było raczej oczywiste.
Wyrwał mi go z ręki i wyrzucił za siebie. Nie wiedziałam co zrobić… Zaczęłam
krzyczeć, a ten ktoś mnie spoliczkował, tak mocno, że upadłam na ziemię. Przez
moment miałam ciemno przed oczami, chyba – na pewno - uderzyłam głową o coś
twardego. Kiedy odzyskałam świadomość zaczęłam czuć straszny ból. Ten ktoś
kopał mnie po brzuchu. Boże dlaczego to
spotyka akurat mnie?
- Oddam Ci wszystko tylko
przestań! – wykrzyczałam przez płacz
- Zamknij się kurwo! Dziś
w nocy jesteś tylko dziwką! Zrozumiałaś?!
On chwycił mnie za
ramiona i postawił na nogi. Próbował. Nie byłam w stanie na nich ustać. Nie to
jakiś straszny sen! I znowu zaczął mnie bić. Wykręcał ręce. „Pomocy!” –
krzyczałam, ale nikogo przecież nie było (tak mi się wydawało). Wtedy zza
krzaków pojawił się drugi „kolega”! Wiedziałam… Nie mam szans… Chcę umrzeć! Nie
zniosę tego dłużej! Oberwałam w nos. Ten ból, chyba mi go złamał… Już nie
miałam siły walczyć i wtedy jeden z nich zaczął mnie rozbierać. I obleśnie
całować! Całować? Nie, nie to nie były pocałunki. On błądził językiem po całym
moim ciele. Każdy jego „pocałunek” był dla mnie jak ogień. Zaczął ściągać mi
spodnie. Mimo tego, że nie miałam siły, próbowałam… Nie poddam się bez walki, w
końcu tata mnie tego nauczył. Kopałam. Plułam na niego. I właśnie… Splunęłam mu
prosto w twarz.
- Ta kurwa na mnie
napluła! – powiedział jeden z nich
- Nie żyjesz! –
odpowiedział mu drugi i kopnął mnie w plecy, nie umiałam oddychać- Nawet nie wiesz jak chciałabym nie żyć… - pomyślałam i upadłam na ziemie
Wtedy wbił mi strzykawkę
w rękę. Dosłownie kilka sekund i poczułam jak staję się bezwładna. Jestem ich
zabawką… Ale chwileczkę… Dlaczego ja nie tracę świadomości? Wszystko co ze mną
robili czułam… Płakałam… A nic nie mogłam zrobić… Ich dotyk, on był jak.. Nie
wiem nawet do czego go porównać.. On był wszędzie, na mojej twarzy, na moich
biodrach, nogach, brzuchu dosłownie wszędzie. Jeden z nich – ten który
przyszedł później – szeptał mi bezczelnie do ucha, jaka ja jestem piękna. Jak
on może? Gwałci dziewczynę, robi jej coś co sprawia jej ogromną krzywdę i
szepcze jej coś takiego?! Zauważyłam, że ma na szyi tatuaż. Co tam jest
napisane? Nie widzę… Nie wiem ile to wszystko trwało… Dla mnie to była
wieczność.
W pewnym momencie
odsunęli się i zaczęli na mnie pluć. A ja w dalszym ciągu nie mogłam nic
zrobić… Znowu mnie czymś ukłuli i zaczęłam usypiać… Umieram?
Tak, bardzo chcę…
Chcę umrzeć… Nie będę
umiała sobie z tym poradzić...- Ciii… Słyszysz?
- Co? Oj Wronka, Wronka chyba Ci ten urlopik na słuch poszedł..
- Zamknij się! O kurwa! Patrz! Jezu co jej się stało?!
- Ej, mała, popatrz na mnie! Dzwoń po pogotowie!
- A myślisz, że co robię?! Halo? Pogotowie…
- Patrz na mnie, cały czas na mnie patrz, dasz radę!
Gdy się obudziłam byłam w
zupełnie innym miejscu… Pierwsze co zobaczyłam to moją mamę. Stała za szybą i
rozmawiała z lekarzem, płakała… Nie chciałam żeby płakała przeze mnie.
- Słabo… Znaczy słaba jestem…
- Podano pani silne leki, ale proszę się nie denerwować będzie lepiej. Musi Pani po prostu odpoczywać i zbierać siły
- Jak ja się tu znalazłam?
- Przywiozła Panią karetka, dwóch mężczyzn znalazło Panią w parku
- A kim oni byli? – kompletnie nie pamiętałam co się ze mną, tego ranka działo
- Niestety tego nie wiem, ale możliwe że jeden z nich to ten który czatuje za drzwiami odkąd Pani do nas trafiła – w tym momencie weszła moja mama
- Kochanie jak się czujesz? – powiedziała moja mama i uderzyła w płacz
- Mamo jak masz płakać to lepiej wyjdź! – odpowiedziałam, przeżyłam najgorszą noc w moim życiu a ona przyszła i zaczęła płakać przy łóżku. Ostatnie czego potrzebowałam to takie wsparcie.
- Pacjentka potrzebuje snu i odpoczynku. Jest późno, powinna Pani wrócić do domu położyć się spać, jutro będzie nowy dzień..
- Ale co Pani mówi..
- Mamo pani ma racje, przyjdź jutro. Nie mam ochoty z nikim dzisiaj rozmawiać – przerwałam jej
- Dobrze jak uważasz… Jestem pod telefonem. A, właśnie tu masz nowy – wręczyła mi do ręki nowy telefon, którym był taki sam jak poprzedni
- Spokojnie, jestem
Małgorzata, jestem pielęgniarką – przedstawiła się
- Przepraszam,
przestraszyłam się…- Wiem, wiedzę na monitorze – uśmiechnęła się – przyszłam zobaczyć jak się czujesz
- Dobrze, tylko nie mogę spać…
- Musisz jakoś się przełamać, nic Ci tu nie grozi, wiesz, że powinnaś spać i zbierać siły. To co Ci podali strasznie wycieńczyło twój organizm, musimy go teraz zregenerować
- A co to było?
- O to musisz zapytać lekarza prowadzącego, jutro o dziewiątej przyjdzie tu na obchód. Będziesz mogła go zapytać o wszystko – powiedziała i chwyciła mnie za łapkę – No a teraz idź spać
- Dobrze – uśmiechnęłam się do niej – dziękuję za wszystko
- Od tego tu jestem, gdyby się coś działo to zawsze masz dzwonek, pamiętaj
- Oczywiście, pamiętam
- Śpij dobrze
O siódmej przyszła do mnie moja mama. Przyniosła mi jakieś ubrania i świeżą piżamkę.
- Tak spałam – skłamałam, ale wiem, że gdybym jej powiedziała prawdę wpadła by w histerię
- No to dobrze, ja nie spałam całą noc. Nie mogłam usnąć. Kochanie… Dziś przyjdzie policjant i złożysz zeznania – powiedziała i znowu miała łzy w oczach
-
Mamo! No przestań! Będziesz płakać nad rozlanym mlekiem?! Co łzami mi tego nie
cofniesz… Owszem bolało, ale mam dość… – przerwała osoba która z hukiem weszła
do mojej sali.
No i
mamy dziewiątkę J Tak, wiem
pojawiło się to czego nie lubicie – przekleństwa. Mam jednak nadzieje że
przebolejecie to jakoś.
Dziękuję za 1000 wyświetleń bloga :* Mały sukces a
dodaje skrzydeł J dziękuje jeszcze
raz i do następnego ^^
O Matko, ale się porobiło. Pozdrawiam i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńJejku, no to się zrobiło... Ciekawe kto tam wparował. Hmmmm... zastanawiające.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
O jacie kręce!Wiesz powiem ci, że byłam tak zaabsorbowana akcją, że mimo, że czytałam przekleństwa to w ogóle ich nie zauważałam ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi bardzo głównej bohaterki to okropne co przeżyła ;.(
Pozdrawiam ;**
o ja! czkam na kolejny ! już nie mogę się doczekać ! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
Takiego przebiegu akcji się nie spodziewałam...wiesz szczerze mówiąc to tutaj te przekleństwa aż tak nie przeszkadzały...ten ktoś co wszedł do sali to pewnie Kłos lub Wrona. Czekam na nexta i zapraszam do mnie, gdzie jeszcze dziś powinien pojawić się kolejny rozdzialik...
OdpowiedzUsuńhttp://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/?m=1
zapraszam do mnie na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://zadziornesiatkarki.blogspot.com/
O jejku, tego sie nie spodziewalam... Mam nadzieje, ze bedzie z Karolem ;-)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial! Czekam na nastepny ;-) Oby wszystko sie ulozylo...
OdpowiedzUsuńZapraszam na 34 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Ale super opowiadanko :) trafiłam na tego bloga przypadkiem i mam nadzieje ze szybko pojawi sie next ;) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 35 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńprolog zycie-jest-jak-pudelko-czekoladek.blogspot.com
Pozdrawiam ;**