czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 11


 
Nie chciałam go budzić, tak słodko spał. Postanowiłam, że pójdę się ubrać - ogółem ogarnąć. Weszłam do łazienki, spojrzałam w lustro i sama do siebie się uśmiechnęłam. Ubrałam się w czarny bardzo uniwersalny dres, zrobiłam koński ogon, rzęsy musnęłam tuszem, a na usta nałożyłam pomadkę nawilżającą. Jakby to powiedziała jedna z blogerek: casual OOTD. Przecież nie będę się stroić dla jakiegoś tam siatkarza który śpi otulony w mój różowy kocyk. Pffy.. No proszę Was!

W każdym razie, kiedy wyszłam z łazienki chciałam podejść do kwiatów

 
- Stój…
- To ty już nie śpisz? - odwróciłam się do niego z wielkim bananem
- Jezu, jaka ta sofa jest niewygodna – przeciągnął się
- Trzeba mnie było obudzić to byśmy coś razem wymyślili, nie musiał byś się gnieść
- Dobra nie ważne. To dla Ciebie – wręczył mi torebeczkę z prezentem
- Ojej, nie wiem co powiedzieć… Piękny kubek… Zawsze o takim marzyłam… – w torebeczce był kubek z kolażem w całości poświęconym Karolowi
- Hahaha, ja to umiem uszczęśliwić kobietę. To jest oczywiście żart, ale możesz zatrzymać
- To będzie mój nowy kubek na kawę jak już dotrę do Monachium
- Wyjeżdżasz?
- Tak ale tylko na dwa tygodnie
- Smuteczek… - wytarł teatralnie łezkę która rzekomo spływała mu po policzku – Zgadnij w której ręce?
- W… Lewej?
- Pusto! Ha, naszyjnik dla mnie! – pokazał mi język a ja nie zostałam dłużna
- Pamiętaj Karolku zawsze jak kobieta mówi w lewej chodzi jej o prawą
- No dobra, i tak nie lubię takich rzeczy. Odwróć się
- A nie moż…
- Nie, nie mogę. Zobaczysz dopiero jak Ci zapnę, spokojnie
- Ja jestem bardzo spokojna – odwróciłam się do niego, a on zaciągnął się zapachem moich perfum. Zawsze lubiłam dobre perfumy, wydaje mi się, że to jest właśnie wizytówka kobiety. Kiedy byłam trochę młodsza to szczerze wolałam kupić sobie perfumy niż koleją beznadziejną koszulkę. Moje koleżanki wracały obładowane torbami, a ja z jednym małym pudełeczkiem.
- Ładne perfumy
- Dziękuję – powiedziałam i dosłownie utonęłam w jego oczach – Ee… To ja  idę do lustra – podeszłam i zobaczyłam śliczny naszyjnik. Nie wiem za bardzo jak go opisać więc zrobię to bardzo prosto; jest to złoty chłopiec Lilou. Najzwyczajniejszy złoty chłopiec.
- Podoba się? – stanął za mną i zbliżył się do mojej szyi 
- Jest śliczny, dziękuję, a mogę wiedzieć co robisz?
- Nieziemskie masz te perfumy
- Dzięki – byłam zdezorientowana całą tą sytuacją. Jednak nie codziennie wącha Cię mistrz świata – Uprzedzam twoje kolejne pytanie: Chanel – Chance
- Skąd wiedziałaś, że akurat o to zapytam?
- Intuicja?
- Hah, no tak… Muszę się już zbierać na trening…
- Jak będziesz miał ochotę to wpadnij po
- To będę koło 18, pasuje?
- Tak, tak pasuje – pożegnałam go uśmiechem i szczerze byłam trochę zaskoczona tym wszystkim. Jak on się tu w ogóle znalazł? Kto go wpuścił?

 
Kiedy wyszedł z mojego pokoju, w końcu mogłam nacieszyć się kwiatami. Nie ma słów żeby je opisać. Były goździki, róże i mnóstwo innych. Wszystko przewiązane różową wstążką.
Podeszłam do kocyka który leżał na sofie, chciałam go złożyć i spakować do walizki i teraz to ja zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Na mój gust też Chanel. W perfumach marki Chanel czuć taką nutkę perfum starszej pani. To dla nich charakterystyczne, taki znak rozpoznawczy. Nie jestem pewna, ale jako fanka ich zapachów damskich jak i męskich to mogło być Chanel Allure.

Spakowałam kocyk do walizki, włożyłam tam też kilka innych rzeczy i ktoś zapukał
- Proszę!
- Cześć, mogę?
- Tak, proszę… - zrobiłam oczy jak pięć złotych bo zobaczyłam mojego lekarza prowadzącego. A ten co tu robi? Chyba miał być na urlopie…
- Ja dziś stricte prywatnie
- Aha, miał być Pan chyba na urlopie? – co, jakie prywatnie? Ja się nie znam, ale uważam, że to mało profesjonalne zachowanie z jego strony
- Nie Pan. Konrad, bardzo mi miło
- Kamila… - powiedziałam podając mu rękę - To co ty robisz?
- Przyszedłem zapytać jak się czujesz
- Dobrze… Jutro do domu, już marzę o tym żeby się wyspać we własnym łóżku – powiedziałam rozmarzona o swoim wygodnym łóżku i ciepłą kołdrą
- Aaa, no tak. Ja tyle szczęścia nie mam. Jutro wyjeżdżam do Monachium na szkolenie
- Tak? Ha, ja też jadę do Monachium, tylko, że nie na szkolenie, a trochę pomieszkać
- Słuchaj, a może się czegoś napijesz? Na dobry początek dnia polecam zieloną herbatę
- Kawę?
- W życiu! Na pusty żołądek nie dam Ci kawy, to bardzo niezdrowe
- A ty zawsze taki przepisowy?
- Nie… Ale to naprawdę niezdrowe, a tak w ogóle to od kawy zęby… - nie dokończył bo do mojego pokoju weszła Pani ze śniadankiem. Zadawałam sobie pytanie czego on może chcieć? Nie powiem, bo przystojny jest i to bardzo. Wysoki (na oko nie dużo niższy od Kłosa) brunet o piwnych oczach. Wybielone zęby, modnie ubrany i pachnie podobnie do Kłosa, Allure? Boże, dlaczego ja go porównuje do Karola?! Nie, nie Kami… No to zacznijmy jeszcze raz: wysoki brunet ok. 190cm, niebieskie oczy, modnie ubrany, wybielone ząbki i naprawdę dobrze pachnie – jeśli w ogóle można tak powiedzieć. Kami dlaczego ty do jasnej cholery patrzysz tylko na wygląd zewnętrzny?! Z drugiej strony tak to jest jak się przystojnie zacznie dzień!
Muszę jednak przyznać, że Konrad zyskuje przy bliższym spotkaniu. Na początku mądrzył się tym, że jest lekarzem. Opowiadał jaki to on jest świetny w tym co robi, a ja przytakiwałam. Później jednak stopniowo zaczął się otwierać i naprawdę bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało.
Naszą zaciętą konwersacje na temat Niemiec przerwali moi rodzice. Jak zareagowali kiedy go zobaczyli? Mama była zachwycona, a tata skutecznie go wyprosił mówiąc, że nie lubi lekarzy. Wymieniliśmy numery telefonów i postanowiliśmy, że będąc w Monachium postaramy się spotkać.

 
- Czego on chciał?
- Tato, mogłeś być milszy
- Zadałem pytanie!
- Tak po prostu przyszedł zapytać jak się czuje.
- Już ja się go zapytam jak się czuje – ta powaga krwi wymaga
- Tomek, dlaczego się tak denerwujesz? – zapytała poddenerwowana mama
- Bo nie lubię lekarzy!
- Skąd wiesz jaki on jest? – wtrąciłam
- Bo widzę, sama spójrz, kto chodzi tak ubrany? – on był naprawdę modnie ubrany… - jakieś rureczki, conversiki, co to jest? Przedszkole? Czy chociaż jeden siatkarz chodzi tak ubrany?
- A więc o to chodzi! On nie jest siatkarzem!
- No nie jest na pewno, ciekawe czy umiałby piłkę odbić… Kamilko mamy dla Ciebie prezent! – szybka zmiana drażliwego tematu
- Czuję się rozpieszczana…
- Kupiliśmy Ci mieszkanie na pilnie strzeżonym osiedlu w Monachium. Mieszkają tam same gwiazdy i kilka mało znanych bogaczy. Piękne 300m2, taras, dwa garaże a w nich kolejne niespodzianki, ale je zobaczysz na miejscu

Przez chwilę myślałam, że to jakiś żart.
- Dziękuję! –  rzuciłam się im na szyję – Przepraszam, że to powiem, ale nie mogliście kupić gdzieś w Polsce?
- Stwierdziliśmy, że w Niemczech będziesz się czuła bezpieczniej – wyjaśniła mi mama – Zaczniesz nowe życie. Zobaczysz spodoba Ci się.
- Czyli wyjeżdżam na stałe?
- No tak..
- Dlaczego zdecydowaliście o tym beze mnie?
- Jeśli uznasz, że wolisz Polskę wrócisz, nie ma problemu
- Jak to nie ma problemu? Kupiliście mieszkanie które kosztowało na pewno sporo…
- Ojej, tym się nie przejmuj coś się wymyśli – czasem chciałabym być tak wyluzowana jak mój tata

 
Pasuje tu piosenka Bednarka „Nie chcę wyjeżdżać stąd”. Na stałe do Niemiec… Wiem jak to zabrzmi, ale po niemiecku to ja umiem się tylko przedstawić. Jakoś nigdy nie było okazji się porządnie tego wszystkiego nauczyć. No wcześniej nie musiałam, przyjeżdżałam do Niemiec tylko na dwa, trzy dni do taty.

 

 
Hejka!
Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam wywiadówkę w szkole i… Sami wiecie.

Mały spoiler!!
Kamila wyjedzie do Niemiec, ale bardzo szybko będzie zmuszona wrócić. Pojawi się osoba która zmieni bardzo dużo w jej życiu. Czy Kamila będzie gotowa na takie zmiany? Czy dojdzie do pierwszego spotkania Kamili z Andrzejem Wroną? Co ukrywa Konrad?
To i więcej w nadchodzących rozdziałach :*
Serdecznie dziękuję za pomoc przy tworzeniu rozdziału Agacie – dzięki niej ma ręce i nogi      

          Pozdrawiam, do następnego Sally :*

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 10


- Tata! – krzyknęłam i na mojej twarzy zagościł uśmiech! Dawno go nie widziałam a tak poza tym to prawie się przewrócił wchodząc
- Cześć córeczko! – podbiegł rzucając walizki i mocno mnie przytulił – Jak się czujesz? – standardowe pytanie
- Nawet nieźle…
- Obiecuje Ci, że dowiem się kto to był – powiedział i pocałował mnie w czoło
- Ale co ty tu robisz? Nie miałeś być w Niemczech?
- Kami co to w ogóle za pytanie? Moja córcia jest w szpitalu a ja co, miałem na skypie z lekarzem rozmawiać? No proszę Cię…
- Dzień dobry! – przerwała nam pielęgniarka – Przyszłam przypomnieć, że za półtorej godzinki obchód. Pani Kamilo jak minęła noc? – No wiedziałam, że takie pytanie padnie… I co tu odpowiedzieć? Mamie powiedziałam, że spałam całą noc a przecież pielęgniarce kłamać nie będę.
- Nie mogłam spać…
- Rozumiem. Ale mam dobrą wiadomość, jeśli nic się nie wydarzy to w środę wróci Pani do domu
- Byłoby cudownie…
- A i dziś po południu przyjdzie do pani psycholog
- Co? Nic mi nie jest, niepotrzebny mi psycholog!
- Chcemy się tylko upewnić, że wypuszczamy panią zdrową, ocena psychologa jest niezbędna do wypisu
- Skoro musi…
- Niestety musi – uśmiechnęła się i wyszła

 
Moi rodzice wyszli razem z nią i poszli porozmawiać z lekarzem. Nie wiem o czym rozmawiali, ale chyba nie jest ze mną źle bo wrócili z dużo lepszym humorem. Kiedy wrócili dostałam od taty prezent, który poprawił mi humorek. Piękne białe szpilki od Louboutina. Wysokie, białe, lakierowane szpileczki prosto z salonu… Ahhh… Niestety moja radość nie potrwała długo bo jak zawsze prezent = trudna rozmowa. Tym razem rozmowa dotyczyła mojego wyjazdu do Niemiec. Tata bardzo chcę żebym po tym wszystkim wyjechała do niego. Długo o tym rozmawialiśmy. W między czasie dotarło do mnie śniadanko, które było… Podobno dobre, ale u mnie odezwał się brak apetytu.

No i wybiła dziewiąta. Ja naprawdę nie wiem czy Ci lekarze chodzą z zegarkiem w ręku bo byli u mnie punktualnie.

 
- Jak tam samopoczucie Pani Kamilo? – aha, a więc to jest mój lekarz prowadzący… Dobrze wiedzieć!
- Dzisiaj jest naprawdę dobrze
- Bardzo dobrze, bardzo się cieszę. Boli Panią brzuch?
- Trochę…
- Zwiększymy dawkę leku przeciwbólowego.. A kiedy boli Panią najbardziej?
- W nocy
- Na noc – powiedział, kierując słowa do asystentów (cała gromada ich za nim chodziła) – …widzę, że nie ma tu nic niepokojącego… W porządku nie męczymy już Pani. Teraz tak, ponieważ ja wybieram się na urlop i nie będzie mnie na Pani wypisie. Za jakieś 10 – 12 dni zgłosi się pani na USG, ale spokojnie proszę nie robić takich oczu. – ups… Chyba zauważył moją reakcje -  Musimy sprawdzić czy nie jest Pani w ciąży
- A nie da się tego teraz zrobić?
- Nie, nie teraz to niemożliwe, a przy okazji gdy pani tu przyjdzie na USG zrobimy też test na obecność wirusa HIV – mowę mi odjęło… Tyle badań…
- Ehh, no dobrze, przyjdę na pewno
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. To tyle z mojej strony, życzę wszystkiego dobrego. Do widzenia!
- Miłego urlopu, do widzenia

 
No i teraz zaczęło się rozmyślanie, co będzie jeśli przyjdę na USG i okaże się, że jestem w ciąży? Przecież to nie czas na dziecko… Co ja mu powiem, że co, że tatuś siedzi w więzieniu? Obym nie musiała tego robić.

Po obchodzie, za jakieś 15 min przyszedł policjant. Męczył mnie 2 godziny. Zadawał pytania na które nie wiem skąd miałabym znać odpowiedź. Szczerze nawet nie płakałam jak składałam zeznania… Byłam wściekła na siebie. Po co ja tyle wypiłam? Gdybym nie wypiła aż tyle mogłabym wrócić do domu o normalnej godzinie. No, ale to są wnioski typu co by było gdyby. Nie jestem osobą która lubi się nad sobą użalać, potrzebuje się wygadać, ale nie lubię kiedy ludzie mnie żałują. Co się stało już się nie odstanie. Najchętniej wyrzuciłabym wszystko co złe ze swojej pamięci, ale to co najgorsze zostaje z nami najdłużej – przynajmniej ze mną.

Po obiedzie przyszła do mnie Pani psycholog. Muszę przyznać, że uświadomiła mi kilka rzeczy. Nie pokazywałam tego, ale kiedy obudziłam się w szpitalu i miałbym żyletkę pod ręką to bym jej użyła… To straszne co taki jeden incydent robi z ludzka psychiką. Każda sytuacja która sprawia ból zostawia po sobie ślad, ale gwałt jest szczególnym okrucieństwem. Starasz się być silna, a w głębi duszy to Cię zabija. I właśnie od tego jest psycholog. Pomaga znaleźć inne wyjście z sytuacji niż żyletka czy lina. Mi jedno spotkanie naprawdę pomogło. Postanowiłam, że trzeba spiąć pośladki i iść do przodu. Pierwsze co zrobiłam gdy wyszła ode mnie pani psycholog to włączyłam komputer i zaczęłam szukać siłowni blisko mnie. Oczywiście, znalazło się kilka całkiem fajnych. Wybrałam dwie i postanowiłam, że sprawdzę gdzie jest lepiej. Posiedziałam trochę na Facebooku bo miałam kilka wiadomości od Mai i innych osób.

Gdy wszystko zrobiłam stwierdziłam, że prześpię się. Nie spałam całą noc i tak, to jest dobry pomysł. Idę spać. Już byłam w fazie słyszę co się dzieje dookoła ale śpię, kiedy do mojej sali weszła Maja.


- Kami!
- Majka!
- Jakbym Cię nie znała tak dobrze to pewnie siadłabym koło Ciebie i zaczęła się użalać ale z racji, że Cię już trochę znam to powiem tak: naprawdę strasznie wyglądasz bez makijażu.
- Hahha, Kocham Cię!
- Pewnie wszyscy Cię o to pytają, ale jak się czujesz?
- Jest dobrze...
- Zawsze jak mówisz takim tonem to coś nie gra. Mów co się dzieje
- Tata chce żebym wyjechała z nim do Niemiec na kilka tygodni...
- Kamila a może to nie jest głupi pomysł? Trochę o tym wszystkim zapomnisz, złapią go i wrócisz do Bełchatowa. Sama zobacz wszystko będzie Ci ten dzień przypominać
- A ty co byś zrobiła na moim miejscu?
- Jeżeli tylko miałabym taką możliwość to uwierz wyjechałabym jak najdalej stąd

Długo rozmawiałyśmy o tym wszystkim. Mieć takiego przyjaciela jak Maja to wielki skarb. I choć wyzywamy się od najgorszych to wiem, że zawszę mogę na nią liczyć i to jest chyba prawdziwa przyjaźń.
 Nie od początku było tak różowo. Nasze mamy się nie lubią i tak na prawdę to ani moja mama nie lubi Mai ani jej mama mnie. Dlaczego? Szczerze mówiąc  nie wiem. Kiedyś się podobno o coś pokłóciły i teraz nie przepadają za sobą. A my jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami na świecie.

- Muszę zadzwonić do Kłosa, że nie mogę przyjechać...
- On już wie
- Jak to? Skąd?
- Pierwszego dnia twoja mama rozmawiała z lekarzem i siedzieliśmy koło niej, no i chcąc nie chcąc usłyszeliśmy do kiedy planują, że zostaniesz w szpitalu
- Nawet nie mam do niego numeru... - powiedziałam zrezygnowana, a Kami wręczyła mi karteczkę do ręki - Co to?
- Jego numer. Zapisał wtedy gdy siedzieliśmy pod twoją salą
- Dziękuje - powiedziałam i mocno się do niej przytuliłam
- Jemu dziękuj. Stara lecę do domciu
- Jasne - powiedziałam i przypomniała mi się sytuacja z Karolem
- Jak wyjdziesz ze szpitala to zadzwoń, może jakaś kawa przed Monachium?
- O! Z chęcią, ale nie będę sama
- Co? Jesteś w ciąży?!
- Majka... Chodzi mi o ochronę... DEKLU!
- Miła jak zawsze... Paaa!
- Papa

Nawet nie wiem kiedy usnęłam. O tak! Kamila w końcu udało Ci się usnąć! Śniło mi się, że byłam z Wroną w zoo... No tak, to chyba przez te leki.
Kiedy się rano obudziłam zobaczyłam piękny, naprawdę najpiękniejszy bukiet kwiatów jaki kiedykolwiek widziałam. Koło niego stała torebeczka - taka jak na prezent - i Rafaello. Jejku ktoś wie co lubię. To będzie dobry dzień - pomyślałam
W mojej sali była wnęka a w niej stała sofa. Była mała, niewygodna i strasznie skrzypiała jak się na niej ktoś ruszał. Spojrzałam na nią i zobaczyłam naprawdę uroczy? Tak, uroczy widok. Zobaczyłam Karola Kłosa śpiącego w klubowych ubraniach pod różowym kocykiem. Wyglądał jak taki naleśnik prosto do schrupania.

Poprawka: To będzie idealny dzień!


********************************************************************************


Hejka!
Jest i ona dziesiąteczka!
Wybieracie się na jakiś mecz? Bo ja szczerze PlusLigę przesypiam... Byłam tylko na jednym meczu :p i było słabo...
Pozdrawiam Sally :*

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 9


 
Cały czas miałam wrażenie, że słyszę za sobą kroki. Było mi strasznie zimno bo miałam na sobie tylko podkoszulek i koszule, ale te dwadzieścia minut – tyle pokazała mi nawigacja – przeżyję. Dla bezpieczeństwa wyjęłam z zewnętrznej kieszonki torebki paralizator. Fajnie to brzmi, mała, drobna blondyneczka nosi przy sobie paralizator. Ale to tylko dla bezpieczeństwa. Nigdy nie miałam okazji go użyć.

Kiedy przyspieszałam kroku, ten ktoś za mną również. Kiedy się odwracałam ten ktoś opuszczał głowę, chciałam jak najszybciej wyjść z tego parku. . Przestraszyłam się. Zaczęłam biec, ten ktoś za mną też. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Chwilę biłam się z myślami co zrobić – odebrać żeby w razie czego ktoś wiedział co się ze mną dzieje czy nie odbierać i biec dalej.

Odebrałam i w tym momencie ten ktoś za mną wyrwał mi telefon z ręki i potrzaskał go. Chwyciłam paralizator, ale ten ktoś okazał się być silniejszy - to było raczej oczywiste. Wyrwał mi go z ręki i wyrzucił za siebie. Nie wiedziałam co zrobić… Zaczęłam krzyczeć, a ten ktoś mnie spoliczkował, tak mocno, że upadłam na ziemię. Przez moment miałam ciemno przed oczami, chyba – na pewno - uderzyłam głową o coś twardego. Kiedy odzyskałam świadomość zaczęłam czuć straszny ból. Ten ktoś kopał mnie po brzuchu.  Boże dlaczego to spotyka akurat mnie?

- Oddam Ci wszystko tylko przestań! – wykrzyczałam przez płacz
- Zamknij się kurwo! Dziś w nocy jesteś tylko dziwką! Zrozumiałaś?!

On chwycił mnie za ramiona i postawił na nogi. Próbował. Nie byłam w stanie na nich ustać. Nie to jakiś straszny sen! I znowu zaczął mnie bić. Wykręcał ręce. „Pomocy!” – krzyczałam, ale nikogo przecież nie było (tak mi się wydawało). Wtedy zza krzaków pojawił się drugi „kolega”! Wiedziałam… Nie mam szans… Chcę umrzeć! Nie zniosę tego dłużej! Oberwałam w nos. Ten ból, chyba mi go złamał… Już nie miałam siły walczyć i wtedy jeden z nich zaczął mnie rozbierać. I obleśnie całować! Całować? Nie, nie to nie były pocałunki. On błądził językiem po całym moim ciele. Każdy jego „pocałunek” był dla mnie jak ogień. Zaczął ściągać mi spodnie. Mimo tego, że nie miałam siły, próbowałam… Nie poddam się bez walki, w końcu tata mnie tego nauczył. Kopałam. Plułam na niego. I właśnie… Splunęłam mu prosto w twarz.

- Ta kurwa na mnie napluła! – powiedział jeden z nich
- Nie żyjesz! – odpowiedział mu drugi i kopnął mnie w plecy, nie umiałam oddychać
- Nawet nie wiesz jak chciałabym nie żyć… - pomyślałam i upadłam na ziemie

Wtedy wbił mi strzykawkę w rękę. Dosłownie kilka sekund i poczułam jak staję się bezwładna. Jestem ich zabawką… Ale chwileczkę… Dlaczego ja nie tracę świadomości? Wszystko co ze mną robili czułam… Płakałam… A nic nie mogłam zrobić… Ich dotyk, on był jak.. Nie wiem nawet do czego go porównać.. On był wszędzie, na mojej twarzy, na moich biodrach, nogach, brzuchu dosłownie wszędzie. Jeden z nich – ten który przyszedł później – szeptał mi bezczelnie do ucha, jaka ja jestem piękna. Jak on może? Gwałci dziewczynę, robi jej coś co sprawia jej ogromną krzywdę i szepcze jej coś takiego?! Zauważyłam, że ma na szyi tatuaż. Co tam jest napisane? Nie widzę… Nie wiem ile to wszystko trwało… Dla mnie to była wieczność.

W pewnym momencie odsunęli się i zaczęli na mnie pluć. A ja w dalszym ciągu nie mogłam nic zrobić… Znowu mnie czymś ukłuli i zaczęłam usypiać… Umieram?

Tak, bardzo chcę…
Chcę umrzeć… Nie będę umiała sobie z tym poradzić...

 
Obudziłam się… Było już widno. Słyszałam głosy ludzi. Jednak nie umarłam… Spojrzałam na siebie… Byłam zakrwawiona, posiniaczona i brudna. Wszystko wróciło, wszystko się przypomniało. Zaczęłam płakać, ale nawet na to nie miałam siły… Zaczęłam krzyczeć z całej mojej marnej siły.

 
***

 
- Kilka dni odpoczynku i kurde, czuć w nogach, ale…
- Ciii… Słyszysz?
- Co? Oj Wronka, Wronka chyba Ci ten urlopik na słuch poszedł..
- Zamknij się! O kurwa! Patrz! Jezu co jej się stało?!
- Ej, mała, popatrz na mnie! Dzwoń po pogotowie!
- A myślisz, że co robię?! Halo? Pogotowie…
- Patrz na mnie, cały czas na mnie patrz, dasz radę!

 
***

Gdy się obudziłam byłam w zupełnie innym miejscu… Pierwsze co zobaczyłam to moją mamę. Stała za szybą i rozmawiała z lekarzem, płakała… Nie chciałam żeby płakała przeze mnie.

 
- Dzień dobry! Jak się Pani czuje? – powiedziała urocza pielęgniarka i naprawdę ślicznym uśmiechem, nie zauważyłam jej
- Słabo… Znaczy słaba jestem…
- Podano pani silne leki, ale proszę się nie denerwować będzie lepiej. Musi Pani po prostu odpoczywać i zbierać siły
- Jak ja się tu znalazłam?
- Przywiozła Panią karetka, dwóch mężczyzn znalazło Panią w parku
- A kim oni byli? – kompletnie nie pamiętałam co się ze mną, tego ranka działo
- Niestety tego nie wiem, ale możliwe że jeden z nich to ten który czatuje za drzwiami odkąd Pani do nas trafiła – w tym momencie weszła moja mama
- Kochanie jak się czujesz? – powiedziała moja mama i uderzyła w płacz
- Mamo jak masz płakać to lepiej wyjdź! – odpowiedziałam, przeżyłam najgorszą noc w moim życiu a ona przyszła i zaczęła płakać przy łóżku. Ostatnie czego potrzebowałam to takie wsparcie.
- Pacjentka potrzebuje snu i odpoczynku. Jest późno, powinna Pani wrócić do domu położyć się spać, jutro będzie nowy dzień..
- Ale co Pani mówi..
- Mamo pani ma racje, przyjdź jutro. Nie mam ochoty z nikim dzisiaj rozmawiać – przerwałam jej
- Dobrze jak uważasz… Jestem pod telefonem. A, właśnie tu masz nowy – wręczyła mi do ręki nowy telefon, którym był taki sam jak poprzedni

 
Wyszła, a ja zostałam sama… Chciałam usnąć, ale wszystko do mnie wracało. Zadawałam sobie pytanie: co ja im zrobiłam? Dlaczego akurat JA? Wiedziałam jedno, obserwowali mnie. Robili to dłuższy czas. Widzieli gdzie jestem, o której wychodzę. Zastanawiałam się co będzie dalej, czy będę umiała wyjść gdziekolwiek sama? Czy jeszcze kiedyś będę musiała przechodzić przez takie piekło...? O drugiej w nocy przyszła do mnie pielęgniarka. Nigdy nie bałam się tak bardzo tego, że ktoś wchodzi. Moje serce wariowało.


- Spokojnie, jestem Małgorzata, jestem pielęgniarką – przedstawiła się
- Przepraszam, przestraszyłam się…
- Wiem, wiedzę na monitorze – uśmiechnęła się – przyszłam zobaczyć jak się czujesz
- Dobrze, tylko nie mogę spać…
- Musisz jakoś się przełamać, nic Ci tu nie grozi, wiesz, że powinnaś spać i zbierać siły. To co Ci podali strasznie wycieńczyło twój organizm, musimy go teraz zregenerować
- A co to było?
- O to musisz zapytać lekarza prowadzącego, jutro o dziewiątej przyjdzie tu na obchód. Będziesz mogła go zapytać o wszystko – powiedziała i chwyciła mnie za łapkę – No a teraz idź spać
- Dobrze – uśmiechnęłam się do niej – dziękuję za wszystko
- Od tego tu jestem, gdyby się coś działo to zawsze masz dzwonek, pamiętaj
- Oczywiście, pamiętam
- Śpij dobrze

 
Powiedziała to i wyszła z pokoju – albo sali nie wiem jak to nazwać – w którym leżałam. Do czwartej rano usiłowałam usnąć, bezskutecznie… Nie spałam całą noc.
O siódmej przyszła do mnie moja mama. Przyniosła mi jakieś ubrania i świeżą piżamkę.

 
- Spałaś w nocy?
- Tak spałam – skłamałam, ale wiem, że gdybym jej powiedziała prawdę wpadła by w histerię
- No to dobrze, ja nie spałam całą noc. Nie mogłam usnąć. Kochanie… Dziś przyjdzie policjant i złożysz zeznania – powiedziała i znowu miała łzy w oczach

- Mamo! No przestań! Będziesz płakać nad rozlanym mlekiem?! Co łzami mi tego nie cofniesz… Owszem bolało, ale mam dość… – przerwała osoba która z hukiem weszła do mojej sali.

 

 

 No i mamy dziewiątkę J Tak, wiem pojawiło się to czego nie lubicie – przekleństwa. Mam jednak nadzieje że przebolejecie to jakoś.

Dziękuję za 1000 wyświetleń bloga :* Mały sukces a dodaje skrzydeł J dziękuje jeszcze raz i do następnego ^^

piątek, 31 października 2014

Rozdział 8


 
 
- Kamila? – zapytał chłopak którego gdzieś już widziałam… Już wiem!
- O kurde… Adrian?
- Nie wierzę, tyle lat… Co ty tu robisz tak w ogóle?
- Wpadłam po tabletki bo ani ja ani moja przyjaciółka nie mamy
- Kurczę pasowałoby się spotkać i pogadać… Nie no nadal nie wierzę – powiedział i uśmiechnął się – moja mała kuzyneczka, a teraz taka laska
- Hahah proszę Cię, muszę lecieć, ale wiesz co, masz jakąś karteczkę? – zapytałam i nie mogłam uwierzyć, że chłopak którego widziałam ostatni raz jakieś 7 lat temu mieszka teraz koło Majki
- Piotrek, gdzie są te żółte karteczki? A dobra już nie trzeba, znalazłem – powiedział wyjmując z szafki w kuchni plik małych, żółtych karteczek. Zapisałam mu na jednej z nich numer telefonu
- Musimy się jakoś zdzwonić i spotkać, tyle lat do nadrobienia.. – zaproponowałam
- Obowiązkowo! A co robisz dziś wieczorkiem? Może jakaś kolacja, hmy?
- Wiesz, powinnam pojawić się w domu i trochę pobyć z mamą
- A coś się stało? – powiedział zaniepokojony
- Nie, nie spokojnie, nic się nie stało po prostu chcę z nią spędzić dzisiejszy wieczór, tak jak matka z córką
- Aha… Nie no spoko, ale jak coś to śmiało wbijaj się wygadać
- Jak będę miała potrzebę to wbiję, tylko ostrzegam mam takie potrzeby czasem o czwartej nad ranem
- Nie, nie, nie moje ramię do wypłakania czynne jest od dziesiątej
- Hahah, no dobrze, to ja lecę, bardzo dziękuję za tabletki i do zobaczenia
- Czekaj, czekaj, jeszcze moment… - chwycił mnie za rękę – Jakie tabletki?
- No te przeciwbólowe – pokazałam mu co trzymam w ręku – ten Piotrek mi je dał
- Piotrek dlaczego nie dałeś Kamili całego opakowania tylko jej tak wydzieliłeś?
- Bo nazwała mnie chujem – odpowiedział
- A no tak faktycznie, to się nazywa logiczne wytłumaczenie… Dobra mała nie zajmuję Ci już czasu, jak się śpieszysz to trudno, do następnego!
- Papa, trzymajcie się!

 
Pożegnałam się z nimi i wyszłam z ich mieszkania. Nadal nie mogłam uwierzyć, że po tylu latach spotkałam się z moim kochanym kuzynem Adrianem.

Z Adrianem zawsze świetnie się dogadywaliśmy. Byliśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi. Adrian jest kilka lat starszy ode mnie, a dokładnie.. Pięć, tak pięć lat starszy ode mnie, zawsze się wyzywaliśmy od knurków, od czego się tylko dało. Byliśmy jak brat i siostra, wszędzie razem. Nasze drogi rozeszły się w chwili kiedy musiałam wyjechać z Berlina do Warszawy a ostatecznie do Bełchatowa. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze kiedyś się spotkamy i tak się stało. To się nazywa przyjaźń, nie? Po siedmiu latach pisania jakiś listów które nigdy nie docierały, zgubienia numerów spotkaliśmy się. Ahh… Życie jest jednak piękne a szczęście się uśmiecha, albo jak to mówi Maja „Życie pierdoli nam po równo” – to też prawda więc wyprostuj się!

Kiedy weszłam do mieszkania zobaczyłam Majkę z jakąś ścierką w ręku. Chyba ogarnęła w końcu ten napis w salonie.

 
- Chodź szybko! – powiedziała
- Co się stało?!
- Dzwonił!
- Kto?
- No ten ktoś, do Ciebie na komórkę. Oddzwoń!
- A może… - przerwała mi
- Morze to jest na północy naszego kraju a telefon przed tobą, dzwoń
- Masz te tabletki – podałam jej tabletki a ta odłożyła je na blat
- Już mnie głowa nie boli
- Dobrze, ja idę zadzwonić na balkon a ty myjesz ścianę, jasne?
- No ale…
- Ale Ale Aleksandra – posłałam jej całuska w powietrzu
- Szuja!
- Też Cię kocham! – odpowiedziałam jej z balkonu


Wybrałam numer, ale było zajęte więc postanowiłam, że poczekam chwilkę i spróbuję jeszcze raz. Nie musiałam długo czekać bo telefon sam zaczął dzwonić

 
- No w końcu! – fakt pierwszy: mężczyzna
- Halo? Ha! Tak kilka dni próbujesz się do mnie dodzwonić, przepraszam, ale..
- W porządku nie musisz się tłumaczyć – fakt drugi: wyrozumiały – Widziałaś to zdjęcie w gazecie? Ładnie wyszliśmy – fakt trzeci: czytał gazetę i to on! Ten chłopak z gazety czyli Karol!


- Hahah, ale no ja jednak ładniej
- Taaa… Hahah, na pewno… Wiesz po co dzwonię?
- Nie mam pojęcia
- Dziewczyno moja, no, – zaczęliśmy się śmiać – czas na pokutę!
- No tak… Słucham, co tam wymyśliłeś?
- Co robisz we wtorek o 11?
- Jestem w szkole
- Oo… - jego głos zesmutniał - A o której kończysz?
- We wtorek… Czekaj, przecież jest teraz długi weekend. Mam wolne.
- No to wspaniale! To przyjedź tak o 10.40 – 10.45 pod Energie, chyba, że po Ciebie podjechać?
- Niee, nie trzeba, będę, a mam coś ze sobą zabrać?
- Masz się ubrać jak na trening, sportowo
- Aha, spoko, okey
- Okej?  
- Okej
- O brzmi jak scena z tego filmu, hahah – fakt czwarty: oglądał / czytał „Gwiazd naszych wina”, jedyna książka którą przeczytałam w trzy dni – Aha, ale czekaj bo może być problem z twoim wejściem na hale..
- Tym się nie przejmuj, poradzę sobie
- Ale wiesz co, chodzi mi o to, że mogą Cię nie chcieć wpuścić… - przerwałam mu
- Uwierz, że wpuszczą, ma się przysługi i będzie przynajmniej okazja je wykorzystać
- No dobrze, zobaczymy. Jak coś to zadzwoń, ja podejdę, Nie zabieram więcej czasu… To do wtorku
- Hah, tak do wtorku miłego popołudnia
- No dziękuje i nawzajem – powiedział po czym rozłączył się. Nie ukrywam, że po tym jak zadzwonił na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

 
Ogarnęłam się z tego uśmiechu i weszłam do salonu, gdzie Majka kończyła mycie ścian. Muszę przyznać, że to mycie jej „pykło”. Nie było nawet śladu. Pomogłam jej wszystko posprzątać i zabrałyśmy się za zrobienie czegoś do zjedzenia. Ja w między czasie zadzwoniłam jeszcze do mamy i powiedziałam jej, że sama wrócę do domu, w końcu Maja mieszka teraz 15 minut drogi ode mnie.

Maja zrobiła swoje popisowe danie na kaca czyli jajecznicę z kaparami. Zawsze jak jesteśmy „wczorajsze” to jemy coś takiego bo to pomaga – tak, tak wiem jajecznica na spóźniony obiad. Posiedziałyśmy jeszcze trochę i wybiła dziewiętnasta. Stwierdziłam, że zbieram się do domu – miałam ten wieczór spędzić z mamusią.

 
- A powiesz mi kto to był?
- Ehh… Ty to w ogóle gazet nie czytasz…
- A co, co jest w gazecie?
- No ja i Kłos, podobno jestem jego dziewczyną.. Ale mówiłam Ci to wczoraj..
- Ta, wiesz dobrze, że masz lepszą głowę do picia niż ja. Ale wy serio jesteście parą? – zapytała mnie, po czym zaczęła piszczeć
- Maja, spokojnie nie jesteśmy parą. Oblałam go przypadkowo kawą i..
- No na pewno przypadkowo… - wtrąciła swoje trzy grosze
- Majka! Przestań! Nic się między nami nie wydarzyło, oblałam go kawą a on wziął winę na pół. Swoją połówkę już odrobił, a ja swoją we wtorek i tyle, nic więcej
- A jak masz ją odrobić? – zaczęła pokazywać jakieś dziwne ruchy rękami
- Maja… - zaczęłam się z niej śmiać – nie tak, hahah. Zboczeńcu! Wychodzę! Nie będę tęsknić! – otworzyłam drzwi i zaczęłam wychodzić
- Ej no! Pożegnaj się chociaż! – odwróciłam się i posłałam jej całuska – Może być, papa do jutra!
- Papa! – odpowiedziałam jej i weszłam do (w końcu) naprawionej windy

 
Najkrótsza droga prowadziła przez park. Z mojego lenistwa, poszłam parkiem, ale już od samego początku czułam że ktoś mnie obserwuje...
 

 

Mamy kolejny :)

Pod ostatnim pojawiło się wiele komentarzy, że przekleństwa „kłują w oczy”, starałam się w tym rozdziale je wyeliminować. Wyszło… Jak wyszło zostawiam Wam do oceny ;)
 

sobota, 25 października 2014

Rozdział 7



BUUM!


Ranek! A dokładnie 12.22. O Matko! Co ja wczoraj robiłam? Wie ktoś? Zatrzymałam się na tej pierwszej butelce, a patrzę wokół siebie i widzę.. Ich jest więcej! Ja pierdole... Grubo było... Ale zaraz gdzie jest Majka?
Zaczęłam jej szukać po całym mieszkaniu

- Maja! Gdzie jesteś?
- Ciszej! - coś zaczęło krzyczeć w łazience
- Co ty robisz w wannie?
- Gdybym wiedziała to by mnie tu nie było... Ej pamiętasz coś?
- No w zasadzie tylko tą rozmowę o kotach i Karolu. A ty?
- Kurwa zatrzymałyśmy się na tym samym etapie a...
- Kurde!
- Co jest? - takiej przerażonej jej jeszcze nie widziałam
- Spójrz
- Ja pierdziele... Starzy mnie zabiją... Nowe mieszkanie, i to jeszcze w salonie... ehh,..
- Spokojnie to jest.. Ketchup?
- Co??
- Hahaha, przynajmniej nie spray do graffiti jak dwa lata temu, no i nie sypialnia rodziców
- Hahah no tam też było grubo.. W sumie też nie wiele pamiętam - mimo napisu na ścianie w salonie, miałyśmy dobre humory
- Haha no ja też ale trzeba ten salon jakoś ogarnąć
- Kurwa ale jak? Głowa mnie boli
- Jak to mówi mój tata kac morderca nie ma serca...- zaczęłyśmy się śmiać - Haha jeszcze nas trzyma? - zapytałam przez śmiech
- Chyba tak haha - miałyśmy głupawkę chyba pierwszy raz na kacu - Masz coś na ból głowy?
- Powinnam mieć coś w torebce. Maja? A nie spotkałaś się może z moja torebką?
- Przestań ja nie wiem gdzie są moje spodnie a co dopiero twoja torebka

Zaczęłyśmy szukać naszych rzeczy. Nie lada wyzwanie z takim bólem głowy i chęcią - za przeproszeniem - zrzygania się na wszystko co pachnie wódką. Znaleźć torebkę nie było ciężko leżała na podłodze koło kanapy w salonie gorzej było z jej zawartością, bo po prostu jej nie było. Przeszukałyśmy całe mieszkanie i nic. Nie było naszych telefonów.

- No ja pizgam gdzie można schować telefon po pijaku - zapytała Maja a spojrzałam na nią wymownie - dobra, dobra nie było pytania..
- To nie jest zabawne my serio tyle wypiłyśmy? - powiedziałam trzymając w ręku dwie butelki po wódce i jedną po szampanie
- Haha patrz my teraz byłyśmy same, chyba... A co będzie na wakacjach jak będzie nas siedem osób?
- My musimy cały monopolowy ze sobą zabrać hahah

Chcemy jechać z ekipą gdzieś na wakacje. Najlepiej nad polskie morze bo, nie będę ściemniać, znamy prawo. Wiemy co możemy a czego nie. Jak Cię zgarną na dołek to przynajmniej mówisz po polsku a po alkoholu ciężko jest złożyć zdanie w swoim ojczystym języku co dopiero w innym

- O! - zawołała Maja z kuchni podczas gdy ja ogarniałam się w łazience
- Co tam?
- Znalazłam telefony
- Gdzie?
- W piekarniku
- Ho ho tam ich jeszcze nie było... - powiedziałam sama do siebie - Całe i zdrowe?
- Tak, masz siedem połączeń nie odebranych
- Od kogo?
- Mama 5 razy i jakiś numer 2. Co to za numer?
- Sama nie wiem już któryś raz do mnie dzwoni - odpowiedziałam wchodząc do kuchni
- No to oddzwoń. O! Wyglądasz jak człowiek
- Maja taka spostrzegawczość na kacu brawo!
- Nie śmiej się. Zadzwoń!
- Jak będzie coś chciała albo chciał to jeszcze zadzwoni
- Sama mówiłaś, że dzwoni już któryś raz - pokiwałam głową potwierdzając - no czyli temu czemuś zależy. Dzwoń, a jak to jakiś przystojny brunet, i znajdziesz miłość swojego życia?
- Tak ha ha bardzo śmieszne - zaśmiała się moim kochanym śmiechem
- Kochana... Ogarniesz tabletki? Ja zrobię nam herbatkę... hmy?
- Czyli co mam ogarnąć tabletki sąsiadów?
- No... Podobno na prawo młodzi mieszkają tam uderzaj a ja wstawiam wodę na herbatkę i idę się ogarnąć bo wali ode mnie wódą na kilometr

Cóż zrobić głowy bolą, trzeba iść. Wzięłam gumę do żucia z kurtki Majki i zauważyłam, że koło drzwi leży mój portfel i jakieś papierki. Tak! Znalazłam resztę mojej torebki.
Jak wypijesz tyle, że nic nie pamiętasz to następny dzień jest jak puzzle. Musisz układać sobie wszystko po kolei. Każdy szczegół do szczegółu.
To wcale nie jest fajne, wcale.... w puzzlach masz przynajmniej obrazek i wiesz co ułożyć a tu... Życie!
Wyszłam z mieszkania wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Chwilę stałam i nic się nie działo. Już chciałam odejść kiedy usłyszałam jakby coś się przewróciło, ktoś się przewrócił. Na pewno Polacy. Dlaczego? Bo jak się to coś stało była jedna reakcja: Kurwa! Haha to słowo opisujące tyle emocji. Sami pomyślcie.
Kiedy zaczęłam się śmiać otwarły się drzwi

- Tak? - powiedział zaspany, wysoki mężczyzna
- Ma Pan może dwie tabletki przeciwbólowe?
- Nie! - poczułam się urażona bo powiedział to nie miłym tonem a nic mu nie zrobiłam
- Trochę kultury! Nie tylko Ty masz dziś ciężki poranek!
- Mi chodziło o to, że nie "pan" haha, spokojnie złość piękności szkodzi
- Widać...
- Aż tak źle nie jest... - powiedział spoglądają w lustro, które wisiało zaraz koło drzwi - To co, wejdziesz?
- To jest zaproszenie? - nie miałam humoru na takie puste gierki...
- Zawsze możemy tak to ugryźć
- A co jeśli powiem, że nie, nie możemy tego tak ugryźć?
- Będziemy tak tu stali, aż Ci główka sama przejdzie
- Mam czas...
- No to wyśmienicie bo ja też - całkiem ładnie się uśmiechnął
- Phy.. - parsknęłam -  Niemożliwe....
- Co?
- Żeby taki chuj jak ty miał taki ładny uśmiech
- To jest komplement?
- Możemy tak to ugryźć
- A co jeśli powiem, że nie możemy?
- Ja pójdę do kogoś innego kto bez problemu da mi coś na ból głowy - uśmiechnęłam się złowieszczo  a on odwzajemnił
- Może wejdziesz? Zapraszam - powiedział uprzednio teatralnie przeczesując fryzurę
- Widzisz, od razu lepiej - wchodząc potknęłam się o butelkę po alkoholu - O, widzę, że ktoś tu się dobrze bawił...
- Napijesz się czegoś? Tylko uprzedzam klina w tym mieszkaniu nie zabijesz bo wszystko się skończyło - powiedział wskazując na pustą butelkę
- Nie przyszłam tu na klina tylko po tabletki - powiedziałam surowo
- Mogłabyś być rzecznikiem prasowym.. Mówisz tak bez uczuciowo
- A skąd wiesz, że nie jestem?
- No tego nie wiem, a jesteś?
- Nie, nie jestem i nie zamierzam
- W porządku. Łapka!
- Co?
- Nie znasz łapki?
- A powinnam znać?
- Łapki nie znać... - wywrócił oczami - Jak słyszysz łapka to jaka część ciała Ci przychodzi na myśl?
- Łapka? Rączka, dłoń - zaczęliśmy się śmiać
- Brawo, to teraz daj łapkę - podałam mu łapkę a on położył na niej trzy tabletki - jedna w prezencie od chuja z ładnym uśmiechem
- Hahah, bardzo dziękuję - chciałam wychodzić kiedy on powiedział
- Hej! Powinnaś zaprzeczyć i powiedzieć coś w stylu "Nie jesteś chujem, tak to tylko powiedziałam bo się uniosłam" - zaczęłam się śmiać, powiedział to takim śmiesznym wysokim głosikiem, ciężko było się opanować - Co w tym takiego śmiesznego?
- Och no nie jesteś chujem, powiedziałam tak bo się uniosłam - powiedziałam widocznie krzyżując palce
Nie krzyżuj palców...
- Bo?
- Bo.. - przerwał mu jego gość, który wychodził z sypialni

********************************************************************************

No i powstał kolejny... Znowu piszę po nocy ale zauważyłam że wtedy jest najlepsza wena... No to będziemy zarywać nocki :)
Jak sądzicie do kogo trafiła Kamila?
Dooobranoc :*** Przypominam (gdyby ktoś tak jak ja, ożywał w nocy) przestawiamy zegarki i śpimy o godzinkę dłużej <3

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 6



Myślałam chwilę czy nie oddzwonić, ale po tym zajściu ze zdjęciem w gazecie stwierdziłam, że jak ktoś coś będzie chciał to zadzwoni jeszcze raz.
Długo nie musiałam czekać... Nie, nie nikt nie zadzwonił, ale napisał...

*No widzę że szybko się pozbierałaś...
To ile się z nim spotykasz??
 
 
**Jak możesz wgl pytać się o coś takiego?
Przypominam tylko że nie jesteśmy razem od
według Cb trzech tygodni
Powodzonka z tą ślicznotką Misiaczku :*
 
 
Co za debil z tego Karola? Jak ja mogłam spotykać się z kimś takim?
Odpowiedzi na sms nie doczekałam... Mówi się trudno. Wzięłam jeszcze raz tą gazetę do ręki, spojrzałam na zdjęcie i powiedziałam sama do Siebie - Może faktycznie fajnie wyszłam? Nie, nie, nie Kamila o czym Ty myślisz?! Że Ty i On?! Nie! Nie! Nie! Skończ!
Stałam jeszcze chwilkę trzymając gazetę i usłyszałam, że dzwoni telefon. Z pewną niepewnością spojrzałam kto dzwoni. To była Majka. Ufff..
 
- Witam moją paryżankę!
- Powiem krótko bo nie mam czasu. Dziś wieczorem tak koło 19 u mnie, jasne? Adres Ci wyślę smsem - zaleciało rozkazem
- O matko! No nie wiem, nie wiem...
- Co nie wiesz?! Masz być i kropka!
- Ale czekaj po co mi wysyłasz adres?? Przecież wiem gdzie mieszkasz..
- Zakład, że nie wiesz? - zdziwiło mnie to nie powiem
- Nie jestem hazardzistką i się nie zakładam
- Łajzo na wszystko gotowa odpowiedź, to będziesz czy mam dzwonić gdzie indziej?
- Jasne, że będę
- No i tak powinno być od samego początku. Dobra, to kończę, tylko pamiętaj o 19 u mnie - powiedziała i słychać było, że się śmieje
- Nie martw się nie zapomnę  
 
Za nie całą minutkę przyszedł sms z adresem. Zobaczymy co ona tam wymyśliła. Szczerze mówiąc zżerała mnie ciekawość.
 Była godzina 14 więc stwierdziłam, że zajmę się jeszcze tymi zdjęciami. Włączyłam laptopa i zauważyłam, że nad biurkiem wisi zdjęcie moje i Karola - byłego Karola, tego którego wolałabym nie pamiętać. Podeszłam do biurka, wzięłam je do ręki i roztargałam na pół. Tą połowę z Karolem wyrzuciłam a tą na której byłam ja zostawiłam, bo ,muszę przyznać, całkiem fajnie wyszłam.
 
- No i od razu lepiej! - powiedziałam po czym w pokoju pojawiła się Pani Bożenka
- Nigdy go nie lubiłam...
- A Kłosa Pani lubi? - spytałam bo byłam ciekawa odpowiedzi
- Cielakiem z oczu patrzy...
- Czyli? - nie zrozumiałam przekazu, przecież cielak może być diabłem wcielonym, prawda?
- No ja tam go nie znam, ale wydaje się być miłym
- Ale jako siatkarza?
- A to wole tego... no... Winierskiego?
- Winiarskiego - poprawiłam ją i uśmiechnęłam się do niej. Pierwszy raz w życiu. Sama się do niej uśmiechnęłam. Bez niczyjego nakazu. Jejku Kamilo widzę postępy!
- O! O właśnie - powiedziała, ale nie odwzajemniła uśmiechu więc i ja go schowałam - no no jego lubię, taki... I rodzinę ma. Widać, że porządny.
- Taa... Przepraszam, ale muszę się zająć zdęciami

Usiadałam przed laptopem i zaczęłam mordęgę.... Nie sądziłam, że tyle zdęć zepsułam i, że aż tyle będę musiała obrabiać. Moi rodzice wspaniale ze sobą wyglądali. Dobrze powiedziane. Wyglądali. Od jakiegoś czasu coś między nimi nie grało. Kiedyś było inaczej. Kochali spędzać ze sobą czas i gdyby się dało sprawiliby żeby doba miała 25 godzin. A teraz? Tata siedzi w Niemczech i  praktycznie nie przyjeżdża do Polski. Mama tylko rozmawia z kimś przez telefon, nie wiem kto to, ale na pewno jest z Francji. Skąd ta pewność? Bo mama rozmawiam z tym kimś po francusku. Ja orłem z francuskiego nigdy nie byłam i raczej nie będę - jakoś muszę z tym żyć. Jasne chciałabym wiedzieć co się między nimi dzieję, ale nie będę się mieszać. Jestem pewna, że z czasem sama się dowiem.
Spojrzałam na zegarek pod którym wisiał kalendarz i dobrze, że go tam powiesiłam. Była na nim zaznaczona data urodzin Majki. O kurwa! Ona ma dziś urodziny! Dobra, ale spokojnie kupiłam przecież prezent tydzień temu. Ufff.. Kupiłam jej zawieszkę w TOUSie - była przesłodka.
Była 16.02 więc stwierdziłam, że czas się ogarnąć. Ubrałam się jak na domówkę, bez jakiejś przesady.
Spojrzałam jeszcze na telefon była 18.17. No czas się zbierać.
Zeszłam na dół, a tam było spełnienie marzeń! TATAR! Mniammm... Kocham to i wyjątkowo w wydaniu mojej mamy bardzo mi smakuje (a ro się nie zdarza zbyt często). Zjadłam go chyba w dwie sekundy.

- Smakowało? - zapytała mama
- Ba! Najlepszy na świecie - był mega!
- Mam dla Ciebie chyba dobrą wiadomość
- Tak? A to jaką?
- Nie jedziemy do Turcji - powiedziała, była smutna widziałam to
- Dlaczego?
- Tata musi zostać w Niemczech - Ha! Wiedziałam! Coś tu się dzieje, coś nie dobrego...
- Szkoda w sumie... Mamo ja wychodzę do Majki będę jutro koło południa albo właściwie po południu
- Jasne, baw się dobrze. To może Cię zawieść? Jak jutro wrócisz? Na kacu nie można prowadzić a wódka trawi się 25 godzin - tak tak 25h zapamiętajcie!
- Mogłabyś?
- Mogłabym, tylko załóż kurtkę!
- Ale mamo... Przecież ja tylko wysiądę z samochody i wejdę do domu
- Jesteś dorosła, tylko proszę mi nie przychodzić z gorączką
- Nie bój się nie przyjdę - powiedziałam i zrobiłam oczka

W końcu siedziałyśmy w samochodzie. Oczywiście ja jak to ja, musiałam sobie fotel ustawić, co trochę mi zajęło.

- Tam gdzie zawsze do Mai?
- Nie nie, właśnie w tym rzecz, że to jakaś niespodzianka - powiedziałam wstukując adres w nawigacje.
- Maja się przeprowadziła?
- Mamo nie-spo-dzia-nka. Nie wiem o co chodzi
- Złośnico, wpisuj adres i jedziemy

Gdy byłyśmy na miejscu czułam co się święci. Podjechałyśmy pod piękne osiedle. Oczywiście na wstępie przywitał nas ochroniarz z pytankiem do kogo się wybieramy. Powiedziałam, że do przyjaciółki i o dziwo nie pytał o nic więcej tylko otworzył szlaban. Zanim wjechałyśmy spytałam się go jeszcze gdzie jest to konkretne mieszkanie. Co chyba trochę go zaniepokoiło bo kazał mi pokazać dowód osobisty. Co zrobiła Kamila? Nie wzięła dowodu ani legitymacji nic tylko portfel z kartami kredytowymi. Co ja bym zrobiła bez mojej mamy? No zginęła bym na tym pięknym, magicznym i jakże zajebistym świecie. Coś mu tam na ściemniała i udało się.
Mama wysadziła mnie pod samymi drzwiami bo nie miałam kurtki - facepalm!

- Kami, tylko nie pij za dużo - troskliwość na każdym kroku
- Mamo my zwalczamy alkoholizm, pijemy więcej żeby inni mieli mniej
- Nie żartuj tak w moi towarzystwie
- Ostatni raz. To ja lecę będę jutro dzwonić Paa
- Papa dobrej zabawy

Doczłapałam się na górę. Jebane szóste piętro i nieczynna winda, czyli jak wkurzyć Kami na samym początku. Otworzyła mi promienna Maja

- Kochana... - zaczęła z uśmiechem - Co ty taka zdyszana? - skończyła mniej uśmiechnięta
- Skończ! Daj mi minutkę pozbieram płuca z podłogi i będzie git
- W siatkówkę grać i nie mieć kondycji... Ta dzisiejsza młodzież...
- Przestań mówisz jak Pani Bożenka!
- Hahah to tak tylko żeby Cię wkurwić - ten jej szatański śmiech.. Jak ja go kocham! - czego się napijesz
- 50 gram - powiedziałam po czym wybuchłyśmy śmiechem
- Haahh! Nie tak od razu! Może herbaty?
- To zabrzmiało ja z reklamy emenemsów "Może pomóc?"
- Hahah jak ja cię uwielbiam
- Dobra rób tą herbatę - powiedziałam wyjmując z torebki prezent - STO LAT! STO LAT!
- Jejku nie musiałaś!
- Ale chciałam, otwieraj bo jeszcze się rozmyśle! - otworzyła krzycząc
- Jaka piękna!! No ty to wiesz co człowiekowi kupić żeby się łezka w oku zakręciła
- Zobacz co jest z tyłu wygrawerowane
- " Najlepszej Dupie w Beł" hahah no nie padam hahah
- Czyli rozumiem, że się podoba??
- No chyba żartujesz, to jest chujowe - zaśmiała się szatanem... Znowu!
- Na takiego drogiego chuja to trzeba sobie zasłużyć!
- Oj no nie bocz się! Co ciekawa dlaczego spotykamy się tu?
- Nawet nie wiesz jak. MÓW!
- Prezent!
- Niech zgadnę, rodzice?
- Rodzice - potwierdziła
- Dobra, to mój faktycznie chujowy
- Nie mów tak, wiesz, że prezent o Ciebie znaczy dla mnie więcej niż całe to osiedle razem wzięte - Maja nie jest mistrzem porównań - Zostawmy te herbaty napijmy się szampona, co ty na to?
- Pytasz się jakbyś mnie nie znała. Ja też coś mam, ale to po szampanie

Ostatecznie gotowe herbaty wystygły w kuchni a my przeszłyśmy do czegoś mocniejszego. Mama by dumna nie była... Sama sobie polewać... Nie ładnie, ale ja tylko zwalczam alkoholizm.
Najpierw pękł szampan - nie był dobry, ale na alko nie można narzekać. Po samym szampanie było wesolutko, potem wyjęłam z torebki Finlandie - 0.5 nie mówimy mamie - zaczęło się od jakiś drinów, ale...

- Powiedz mi kochanie moje co u Karolka? - lekko (phy.. nie lekko) pijana Maja
- Zostawił mnie chuj jebany! - stan nieważkości jeszcze nie był osiągnięty, ale było blisko
- Nie był wart takiej ślicznotki jak ty!
- Pszestań! Będę starą panną z kotem
- Będzie nas dwie - odpowiedziała Maja śmiejąc się, czyli faza głupawki osiągnięta

Z racji takiej, że rozmowa szła nam znakomicie (tak nie powinno być!) postanowiłyśmy nie bawić się w sok i drinki tylko ciągnąć z gwinta równo.

********************************************************************************


No nasze BFF nieźle się zabawiły.... Ale spokojnie impreza się tak nie skończyła...
Rozdział napisany o 1.49 więc jestem pewna, że są błędy (ale nie które są specjalnie) :] pozdrawiam i życzę... Miłego dnia? :*


środa, 22 października 2014

O Autorce

 
 
Kochani,
Zdecydowanie należą Wam się wyjaśnienie dlaczego mnie tu tyle nie było. Nie było mnie coś koło dwóch tygodni :-/ średnio, ale już tłumaczę dlaczego.
Jestem teraz w II klasie gimnazjum i to mówi chyba samo za siebie. Strasznie dużo nauki, jakieś pierwiastki, wiązania, mapy sama nie wiem co to jest, a karzą to zdawać. Po prostu miałam dużo tej nauki, a zależy mi żeby jakoś skończyć tą klasę. Wiem, że inne blogerki mają tzw. "zapasy rozdziałów" ja miałam coś takiego, ale kiedyś w nocy siadłam przed komputerem i skasowałam wszystko, bo jakoś tak nic mi się nie podobało. I teraz nie mam tych zapasów, a moja wena gdzieś zaginęła więc jakby ktoś ją znalazł, to proszę o kontakt :)
Do tego wszystkiego doszła jeszcze informacja, że w przyszłym roku będę się przeprowadzać... Czyli mała załamka bo będę musiała wszystko zostawić tu w Katowicach i zacząć nowe życie w... Jak się okazało Bełchatowie, ale i tam nie zagoszczę długo bo może rok albo dwa i potem wracam do Katowic :)
Wiecie z jednej strony fajna sprawa, Bełchatów, miasto w którym jest mój ulubiony klub, ale z drugiej strony nie znam tu nikogo.. Kompletnie nikogo więc jak ktoś z okolic Bełchatowa proszę o kontakt :D

Wczoraj w nocy wpadłam na pomysł, że może chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć? I właśnie o tym jest ten post, O MNIE :)

1. Mam na imię Milana - O taak, w blogu przewinie się taka postać
2. Mam 14 lat
3. Uwielbiam siatkówkę i Formułę 1
4. Nie pogardzę jeśli kiedyś zapuka do mnie jakiś siatkarz albo kierowca formuły 1 xd
5. Mam 169cm - wiem byk ze mnie
6. Jestem Libero - za krótka na inną pozycje. Dosłownie.
7. Nie opuściłam żadnego meczu Polaków na MŚ
8. Kilkakrotnie dostawałam piłką na meczu, ale po meczu Polska - Niemcy wyszłam obita jak nigdy
9. Nie przepadam za piłką nożną, ale kibicuje Polakom i byłam na meczu Polska - Niemcy, bo z tatą stwierdziliśmy, że skoro byliśmy na meczu siatkówki to na taki mecz piłki nożnej trzeba iść
10. Pomysł na bloga powstał spontanicznie, czytając bloga - robimy klik
11. Mam w rodzinie siatkarza
12. Mam tryliard koszulek reprezentacji polski w siatkówkę, jak ktoś chce to pisać bo wiele jest jeszcze oryginalnie zapakowanych
13. Z reguły siedzę w pierwszym rzędzie więc jeśli widziałeś więcej niż dwa razy tę samą blondynkę na meczu siatkówki, to wiedz, że coś się dzieje - Zaleciało Natankiem xd haha xd
14. No jestem blondynką :) #blonddoitbetter
15. Mam coś na punkcie case'ów na iPhona i aktualnie mam ich 43
16. Mam starszego brata
17. Kocham psy i nie lubię kotów które mnie nie lubią - Proste? Proste!
18. Nie od zawsze mieszkam w Polsce
19. Boję się horrorów - ostatnio byłam z bratem na REC 4 i... no lampka w pokoju to podstawa!
20. O tym, że prowadzę bloga miało nie wiedzieć wiele osób, chciałam żeby to było coś mojego... Ale nie pykło :/
21. Dojrzałość jest dobra, ale Ksawerego - miśka - nie porzucę! O nie!
22. W przyszłości chcę być psychologiem - reakcja brata: Co? Ty? Ty zaszkodzisz a nie pomożesz! - Dziękuje, że we mnie wierzysz <3
23. Jak nie mogę zasnąć, a patrzę na zegarek i jest 3.06 - jak dziś - to zakładam opaskę na oczy na której pisze: F**K YOURSELF! I rano mam o nią grandę
24. Ludzie mówią do mnie Milka... - w sensie że słodka czy jak???
25. Chciałam być księżniczką
26. Amatorsko zajmuję się fotografią
27. Lubię latać samolotem, ale nie cierpię lądować
28. Jeżdżę na snowboardzie i nartach
29. Nie lubię obozów sportowych wole normalne treningi niż wstawanie o 6 i bieganie
30. Jestem śpiochem
********************************************************************************
No to tyle o mnie, gdyby ktoś jeszcze miał jakieś pytania - wątpliwości to pisać na wszystko odpowiem :) A! Zapomniałam dodać, że na pierwszym meczu byłam jak miałam 4 lata :* Takie słodkie maleństwo w szaliku z orzełkiem :') patrzę na zdjęcie i łezka się w oku kręci <3
Pozdrawiam autorkę bloga - klikamy i czytamy .
Dzięki Niej powstał mój więc pozdrawiam i życzę weny :***
P.S.
Rozumiecie, nie chciałam za bardzo podawać informacji o mnie - takich prywatnych :)
+ blog jest fikcją - ktoś kiedyś twierdził, że to się dzieję na prawdę..  Nie nie fabułę wymyślam ja.